piątek, 7 lipca 2017

[ Po łebkach ] Lipiec 2017

Krok przed siebie
i dwa w tył –
jakież śmieszne to
i głupie.
Kimże jestem by oceniać
własne błędy i przyzwyczajenia?
Dziś ambitnie chwytam celu,
rwę go i przyciągam;
jutro puszczę, oddam darmo-
nie ostatnie się ni gram.

Jakże łatwo jest się poddać,
mając złoto już o krok,
jakże łatwo jest odpuścić,
gdy po czole spływa pot.

Ile siły żąda walka,
ile krwi zapłacić mam?
Dzisiaj sięgnę po marzenia,
już nie puszczę!
Moje!

Mam! 

poniedziałek, 13 marca 2017

Przetrwać [Marzec 2017]

Zerkam przez przymknięte powieki,
Zerkam na świat, który trwa,
Trwa gdy milczę,
Trwa gdy krzyczę,
Gdy śpię,
Gdy czuwam.

Oglądam poczynania parszywej ludzkości,
Oglądam zniszczenia i zgliszcza,
Dotykam palcami strzępów nadziei,
Dotykam liści, korzeni, owoców,
Czuję świat wszystkimi zmysłami,
Czuję  odór smogu i woń tulipanów.

I dziwię się, że trwa
I dziwię się, że nie znika,
Choć burzony,
Choć deptany,
Mimo bólu,
Mimo krwi.

Delikatność piękna,
Piękno delikatności,
Brutalność brzydoty,
Brzydota brutalności.

Niszczymy, palimy, krzyczymy, burzymy,

A trwa, a rośnie, a żyje. 

niedziela, 27 listopada 2016

Gdzie? ( Listopad 2016 )

I znowu.
Znowu zbłądziłam,
choć to wcale nie miało być tak.
Zaplanowałam każdy krok,
dopięłam każdy guzik,
sprawdziłam każdą mapę.
Biel zmroziła zapał,
śmiech zasiał zwątpienie.

Uciekłam.

Stoję pośrodku niczego,
między starannie sporządzonymi mapami.
Ciężko oddycham,
zaburzona  saturacja;
I strach.

W zaschniętych wargach
jedno pytanie;
To najważniejsze,
to najtrudniejsze.

Co dalej? 

środa, 24 sierpnia 2016

Memento be happy. ( Sierpień 2016 ) + Słowo Poetki.

Strach przysiadł nad mym uchem
I szepcze, 
Wskazuje w biel, krzycząc:
- czerń!
Na dobro rzekł zło,
Na miłość nienawiść,
Na nadzieję zwątpienie.
I siedzi na mym uchu i szepcze,
Wlewa w kanały flegmę rozpaczy.
Czekaj!
Łapię się liny utkanej z mych marzeń,
One wciąż się śmieją.

One jeszcze nie zwątpiły. 



czwartek, 18 lutego 2016

Anioł Istnienia. (Luty 2016 )

Na prośbę, więc i z dedykacją.
Dla Anioła~


Chwila ludzkie odlicza istnienie,
martwa wskazówka wygrywa requiem.
W świetle skąpany wojownik Jasności,
mruży oczęta ospale.
Ranek, li wieczór nastał złośliwy?
Minuta narodzin, sekunda agonii,
strata, nadzieja, rozpacz, wołanie
i jeden Anioł w zastępach diabelskich.
Skrzydła rozkłada, pióra rozdaje,
otacza opieką, otuchą.
Zamykasz oczy, nie widzisz Jasności,
tej co życia trzyma koniuszek.
Śpisz, cudu czekasz, marzysz…
Anioł gasi światło zduszając ziewanie,
śnij, śpij, on będzie tu gdy wstaniesz.