Bronią poety jest nie miecz, lecz jego słowo...
środa, 20 marca 2013
Modlitwa wariatki (marzec 2013 )
Chciałabym mieć Cię tylko dla siebie...
chcę Ciebie, tylko Ciebie.
Tego nie zrozumie, ten kto nie kocha...
Trzymajcie łapy precz,od niego- wynocha!
Chciałabym mieć Ciebie,
Ty mój, Tobie wszystkie gwiazdy na niebie.
O każdej porze cenę każdą zapłacę,
zrobię wszystko - nigdy Cię nie stracę.
Tylko o Ciebie proszę niebiosa,
to dla Ciebie, w boju moja staje kosa.
Kocham, kocham, kocham - kocham Ciebie,
Uzależniłeś mnie od siebie,
to psychiczna miłość, łączy nas choroba,
niby uczucie, a jednak trwoga.
Wiem, że gdy uśmiecham się słodko,
wcale nie myślisz "złotko".
Boisz się mnie, przyznaj szczerze,
nie! Nie mów, i tak nie uwierzę.
To psychiczne przywiązanie,
chore oddanie.
Nienormalny taniec szalonej wariatki,
spójrz kochanie, słońce wyszło, kwitną kwiatki.
Nie bój się, ja dam ci bezpieczeństwo,
tylko porzuć, dla mnie społeczeństwo.
Nóż moją bronią, robię to dla Ciebie,
głupku, uzależniłeś mnie od siebie.
To psychiczne uczucie, to które nas łączy,
miłość pełna cierni, świadomość cała z kłączy.
PS Nie myślcie, że jestem wariatką... nasłuchałam się piosenek Mayu xD
piątek, 15 marca 2013
Oczko ( marzec 2013 )
Boję się patrzeć ludziom w oczy,
spojrzenie nie kłamie, lecz często się droczy.
Spojrzałeś raz, pewnie bez zamiaru,
niewinnie, jak postać z koszmaru.
Drugi raz, możliwe, że się pomyliłeś,
możliwe, że na chwilę zabłądziłeś.
Trzeci, czwarty, kolejne...
przez ciebie, nastroje mam chwiejne.
Najłatwiej zakochać się w oczu toni,
uczucie, nie sercem, lecz spojrzeniem goni.
Może to przypadek, może mi się zdaje,
lecz z każdym spojrzeniem, ślad na duszy zostaje.
Czy tego chciałeś, zupełnie nie mam pojęcia,
spojrzenie, lepiej działa, niż wszelkie objęcia.
Sztuczka, niestety zadziałała,
kolejna rana, na duszy została.
Teraz, gdy twoje oczy zobaczę,
grunt pod nogami tracę,
nieśmiała jestem szalenie,
chowam się, nie zobaczysz jak się rumienie.
spojrzenie nie kłamie, lecz często się droczy.
Spojrzałeś raz, pewnie bez zamiaru,
niewinnie, jak postać z koszmaru.
Drugi raz, możliwe, że się pomyliłeś,
możliwe, że na chwilę zabłądziłeś.
Trzeci, czwarty, kolejne...
przez ciebie, nastroje mam chwiejne.
Najłatwiej zakochać się w oczu toni,
uczucie, nie sercem, lecz spojrzeniem goni.
Może to przypadek, może mi się zdaje,
lecz z każdym spojrzeniem, ślad na duszy zostaje.
Czy tego chciałeś, zupełnie nie mam pojęcia,
spojrzenie, lepiej działa, niż wszelkie objęcia.
Sztuczka, niestety zadziałała,
kolejna rana, na duszy została.
Teraz, gdy twoje oczy zobaczę,
grunt pod nogami tracę,
nieśmiała jestem szalenie,
chowam się, nie zobaczysz jak się rumienie.
Odpowiedz chłopcze ( marzec 2013 )
Kochanie,
jedno tylko mam pytanie,
jedną rzecz wiedzieć pragnę,
inaczej, tego co czuję, nigdy nie ogarnę.
Kochanie, powiedz mi proszę,
twoją odpowiedź, światu ogłoszę.
Kochanie, twierdzę, że na zbyt wiele sobie pozwalasz,
więc chłopcze racz powiedzieć, co ty odpieralasz?
jedno tylko mam pytanie,
jedną rzecz wiedzieć pragnę,
inaczej, tego co czuję, nigdy nie ogarnę.
Kochanie, powiedz mi proszę,
twoją odpowiedź, światu ogłoszę.
Kochanie, twierdzę, że na zbyt wiele sobie pozwalasz,
więc chłopcze racz powiedzieć, co ty odpieralasz?
wtorek, 12 marca 2013
Przetrwać wyzwanie ( marzec 2013 )
Nienawidziłam miłości.
Nie chciałam jej teraz, lecz w dalekiej przyszłości.
Zakochałam się. Nikt nie pytał o zdanie,
los trudne wyznaczył zadanie.
Dwóch chłopców, na mej drodze postawił,
dwóch, niedostępnych, Mnie samą zostawił.
To próba, próbka która właśnie trwa,
moja miłość, moja gra.
Nie chciałam jej teraz, lecz w dalekiej przyszłości.
Zakochałam się. Nikt nie pytał o zdanie,
los trudne wyznaczył zadanie.
Dwóch chłopców, na mej drodze postawił,
dwóch, niedostępnych, Mnie samą zostawił.
To próba, próbka która właśnie trwa,
moja miłość, moja gra.
sobota, 9 marca 2013
Kuroshitsuji* (marzec 2013 )
Sługo piekieł, lokaju nocy,
teraz, w tej chwili, twojej chcę pomocy.
Czarny kamerdynerze, podaj mi swoją dłoń,
w nieznaną skocz ze mną toń,
Oddany niewolniku, czemuż nie wykonujesz zadania?
Teraz. Szybko. Swe przedstaw żądania.
Psie piekieł, na me bądź wezwanie,
na moje każde, bądź zawołanie.
Warunek? Cena nie gra roli,
wszystko, byleś słuchał mej woli.
Dusza powiadasz?
Nocny kundlu... wygórowane prośby składasz.
Dobrze. Wszystko uczynię dla własnej ambicji,
w porządku, nie ma spraw, w piekieł stanę koalicji.
Sługo mroku, podnóżku szatana,
padaj, przede mną na kolana.
Moje chore rozkazy, dla ciebie być muszą świętością,
mój sługo, do mnie się odnoś z szacunkiem i grzecznością.
* Kuroshitsuji ( jap. Czarny Lokaj ) - anime. Nie będę spoilerować, odsyłam do oglądania.
teraz, w tej chwili, twojej chcę pomocy.
Czarny kamerdynerze, podaj mi swoją dłoń,
w nieznaną skocz ze mną toń,
Oddany niewolniku, czemuż nie wykonujesz zadania?
Teraz. Szybko. Swe przedstaw żądania.
Psie piekieł, na me bądź wezwanie,
na moje każde, bądź zawołanie.
Warunek? Cena nie gra roli,
wszystko, byleś słuchał mej woli.
Dusza powiadasz?
Nocny kundlu... wygórowane prośby składasz.
Dobrze. Wszystko uczynię dla własnej ambicji,
w porządku, nie ma spraw, w piekieł stanę koalicji.
Sługo mroku, podnóżku szatana,
padaj, przede mną na kolana.
Moje chore rozkazy, dla ciebie być muszą świętością,
mój sługo, do mnie się odnoś z szacunkiem i grzecznością.
* Kuroshitsuji ( jap. Czarny Lokaj ) - anime. Nie będę spoilerować, odsyłam do oglądania.
poniedziałek, 4 marca 2013
Yandere* ( luty 2013 )
Wzorując się na nieistniejącej postaci,
w chwili gdy umysł kontrole traci,
z siekierą i ostrzem w bolesnym tańcu,
po nierównym życia spaceruję szańcu.
Ja katem jestem, ja jestem ofiarą,
przez więzienie kroczę, z goryczy pełną czarą.
Uczucia coraz mocniej krwawią,
mentalne ręce nimi się bawią.
Dwóch posłańców i jedna ja, diablica
oni, dzieci zła, ja ich pomocnica.
Mord na uczuciach, krwawy, bezlitosny,
Ich los, żałosny.
Zginą śmiercią tragiczną, zapomniane,
bezwzględnie, uczucia niepotrzebowane.
* Yandere – typ postaci z mangi bądź anime, pozornie miłych i przyjaznych, jednak w rzeczywistości wrogo nastawionych do świata i mających skłonności do chorób psychicznych. Charakter Yandere ma podłoże miłosne.
Obcy znajomi ( luty 2012 )
Znam się, lecz to czysto teoretyczne pojęcie,
to uczucie gdy cię widzę, strach, koszmarne przejęcie.
Znamy się… tak twierdzimy,
lecz to tylko powierzchowne, prawdy nie widzimy.
Wiem o Tobie tyle, ile sama się dowiedziałam,
ja także o sobie, nic Ci nie powiedziałam.
Znamy się z uśmiechów, z każdego spojrzenia,
ja Cię znam także, z mojego marzenia.
Mówi się, że spojrzenie więcej mówi niż słów miliony,
jeden gest… tak wyczekany, upragniony.
Znamy się, czy nie? Przyjaźnimy się? Sama straciłam rachubę,
stoję nad przepaścią, krok przyniesie zgubę.
to uczucie gdy cię widzę, strach, koszmarne przejęcie.
Znamy się… tak twierdzimy,
lecz to tylko powierzchowne, prawdy nie widzimy.
Wiem o Tobie tyle, ile sama się dowiedziałam,
ja także o sobie, nic Ci nie powiedziałam.
Znamy się z uśmiechów, z każdego spojrzenia,
ja Cię znam także, z mojego marzenia.
Mówi się, że spojrzenie więcej mówi niż słów miliony,
jeden gest… tak wyczekany, upragniony.
Znamy się, czy nie? Przyjaźnimy się? Sama straciłam rachubę,
stoję nad przepaścią, krok przyniesie zgubę.
Do Ciebie ( luty 2013 )
Przy Tobie czuję się, jak księżniczka na zamku,
przy Tobie jestem, jak słońce o poranku.
Tylko w Twojej obecności, wiem gdzie być muszę,
zabrałeś mi serce, zabrałeś i duszę.
Miłość… czy to właśnie ona?
Dlaczego więc, me szczęście kona?
Na krwawym łożu, zostawiłam nadzieję,
w środku usycham, choć przy Tobie promienieję.
Wydaję się być wiecznie szczęśliwa i radosna,
lecz w mej duży trwa zima, nigdy nie nadejdzie wiosna.
Kocham… jedno słowo…
Kocham… wciąż na nowo.
Miłości nieodwzajemnionej kwitnie kwiat,
przeciwko mnie Ty, przeciwko mnie świat.
Krwawa łza, na duszy pada rany,
czemuż Ty sercu, tak bardzo jesteś ukochany?
Smutek ( maj 2012 )
Boli mnie to, co we mnie jest porażką,
choćby błąd mój, dziecinną był igraszką.
Często tak mam, że widzę same wady,
mam doła i ze wszystkimi szukam zwady.
O zaletach i talentach, bardzo łatwo zapominam,
lecz do listy swych wad, kolejne punkty dopinam.
Nienawidzę chwil, gdy nie potrafię przywrócić uśmiechu,
żeby nikt nie widział, łzy wycieram w pośpiechu.
Czasem płaczę, zupełnie bez powodu,
na temat złych chwil, nie potrafię skończyć wywodu.
Uwielbiam się śmiać, lecz często płaczę, łzy wylewam,
niewiadomego pochodzenia, smutek rozlewam.
„Dość!” – krzyczę, przestaję się smucić,
do czasu aż dziwny, dół zechce wrócić.
Dziś ( luty 2013 )
Nie ma „dzisiaj”. Zniknęło.
Jest „wczoraj” jest „jutro”, „dziś” zaginęło.
Wciąż myślisz o tym co było,
o tym co trwało, lecz już się skończyło.
Tęsknie spoglądasz na wskazówki zegara,
czas wygląda zza pieca, niczym nocna mara.
Wiesz, że to nie wróci. To przeszłość, to już nieistotne,
lecz mimo to, twe oczy, pozostają markotne.
Gdy zapominasz o tęsknocie za przeszłością,
znów nie tym co trzeba, bo martwisz się przyszłością.
Snujesz wywody, nad tym co jeszcze zrobić musisz,
dokąd pojedziesz i skąd wrócisz.
To, że TERAZ jesteś szczęśliwy, najmniejszego nie ma znaczenia,
bo dla ciebie, liczą się tylko plany i wspomnienia.
Wszelkie wydarzenia, nie graja tu żadnej roli,
idź, myśl do woli.
Nie ma „dzisiaj”? Jest. Ja nim żyję,
nowy dzień, złotymi nićmi szyję.
Mimo cierpienia ( Luty 2013 )
Tyle czasu już minęło,
tyle sekund upłynęło,
świat nie zatrzymał się ni na minutę,
mimo przegranej, wciąż o swą walczę redutę.
W boju, choć już z boku,
idę, mimo,że nie mogę zrobić kroku.
Sprawa przegrana, lecz iskra się tli,
nadzieję mordują wciąż na nowo ludzie źli.
Chwiejnie na nogach stoję,
a w duszy, strasznie się boję.
Upadła ma twierdza, Bastylia zdobyta,
lecz we mnie wciąż tkwi, siła ukryta.
Świat przeciw mnie, ja przeciw niemu,
odbuduję mą twierdzę, kamień po kamieniu.
I choć teraz padam, bo rady nie daję,
to jestem jak Feniks, z czasem z popiołów wstaję.
Słodko-gorzkie życie ( luty 2013 )
Szczęście… słodycz zamknięta w zwykłych słowach,
delikatne, niczym wianki na dziecięcych głowach,
lecz tak samo jak i kwiaty te, ulotne.
Znika, ucieka i tylko policzki pozostają wilgotne,
od łez, które rozsuwają zasłonę złudzenia,
pokazują tęsknoty, pragnienia.
Smutek… realność… gorzkie cierpienie,
lekki wiat, resztki nadziei, szczęścia wspomnienie…
Zmowa bogów ( Luty 2013 )
Żyję na świecie, choć na dla świata,
minuty mijają niczym godziny, miesiące niczym lata.
Jestem tu, choć mnie nie ma, myślami wędruje,
gdzieś ponad tym wszystkim, z głową w chmurach baluje.
Morfeusz odebrał mi sen, nie śpię lecz szlocham,
nienawidzę, nie kocham.
W mej głowie, brzmią Zeusa pioruny,
morderczej muzyki, Apolla słyszę struny.
Na słodkości z Demeter kosza, nawet patrzeć nie mogę,
a Afrodyty spojrzenie, przyprawia mnie o trwogę.
Hera mówi, że rozkoszy małżeństwa zaznać mi nie pozwoli,
a ja już wolę walki, tracę powoli…
On z bogami, także jest w zmowie,
ja nie mam siły, nawet dać Mu po głowie.
Do Afrodyty ( Luty 2013 )
Mówisz, że wzloty i upadki kochasz,
powiadasz, że na romantycznych filmach szlochasz.
Twierdzisz, że miłość Cię wzrusza,
lecz dlaczego cierpienie me, Cię wcale nie rusza?
Rzucasz mi pod nogi kłody i kamienie,
przez łez każesz, przechodzić strumienie.
W najgorsze bagno, prowadzisz przez las cierniowy,
moja trasa omija, szczęścia chruśniak malinowy.
Afrodyto! Przez Ciebie w miłość straciłam wiarę,
zmieniłaś ją w jedną, wstrętną poczwarę.
Przestań, natychmiast! Przestań mym losem się bawić,
czy…to da się jeszcze naprawić?
Proszę, błagam… miłość nie powinna być cierpieniem,
lecz słodkim, ciepłym uczuć strumieniem…
Droga ( styczeń 2013 )
Ku nowej dziś idę drodze,
po kolana, po bas w wodzie brodzę.
We włosach liści cała chmara,
przy uchu bzyk słyszę komara.
Zamykam oczy, żeby piach w nie wleciał,
jakiś robak przyszedł lecz odleciał.
Jak w ruchomych pisakach, powoli się zapadam,
niby ze skały, z prostej drogi spadam.
Potykam się. Potykam o kamień,
lecz podnoszę go i iskry krzeszę, to krzemień.
Bosą stopą wchodzę w pokrzywy,
lecz los dla mnie jest litościwy,
bo te chwasty co miałby być parzące,
tylko lekko są kujące.
Ta droga, to życie
więc wyznam teraz skrycie,
że choć każdy dzień mnie przeraża,
to szczęścia chwila cierpienie nagradza.
po kolana, po bas w wodzie brodzę.
We włosach liści cała chmara,
przy uchu bzyk słyszę komara.
Zamykam oczy, żeby piach w nie wleciał,
jakiś robak przyszedł lecz odleciał.
Jak w ruchomych pisakach, powoli się zapadam,
niby ze skały, z prostej drogi spadam.
Potykam się. Potykam o kamień,
lecz podnoszę go i iskry krzeszę, to krzemień.
Bosą stopą wchodzę w pokrzywy,
lecz los dla mnie jest litościwy,
bo te chwasty co miałby być parzące,
tylko lekko są kujące.
Ta droga, to życie
więc wyznam teraz skrycie,
że choć każdy dzień mnie przeraża,
to szczęścia chwila cierpienie nagradza.
Plama na aksamicie ( Styczeń 2013 )
Szkarłat w bieli,
kamień wśród miękkiej pościeli,
światło w ciemności,
kropla krwi na stosie kości.
Nie pasuje.
Widok psuje.
Nie na miejscu
.Jak niemowlę, na ślubnym kobiercu.
Załamie ogólnego schematu,
w ogrodzie zniszczenie kwiatu.
Rytmu zaburzenie,
uczuć zniewolenie
.Niby każdy inny lecz żadna wizja nie jest nowa
jak mantrę te same powtarzane są słowa.
Wyłam się, bądź inny, zostaniesz wyśmiany,
przez bydło identyczności, przez klony pokonany.
Inność. Czym jest? Jest wyróżnieniem,
bezbarwnych mas, tłumu pragnieniem.
kamień wśród miękkiej pościeli,
światło w ciemności,
kropla krwi na stosie kości.
Nie pasuje.
Widok psuje.
Nie na miejscu
.Jak niemowlę, na ślubnym kobiercu.
Załamie ogólnego schematu,
w ogrodzie zniszczenie kwiatu.
Rytmu zaburzenie,
uczuć zniewolenie
.Niby każdy inny lecz żadna wizja nie jest nowa
jak mantrę te same powtarzane są słowa.
Wyłam się, bądź inny, zostaniesz wyśmiany,
przez bydło identyczności, przez klony pokonany.
Inność. Czym jest? Jest wyróżnieniem,
bezbarwnych mas, tłumu pragnieniem.
Pragnienie ( Styczeń2013 )
Podaj mi dłoń, nie bój się,
przyrzeczenie składam:nie skrzywdzę cię.
Spójrz mi w oczy, nie wstydź się nigdy więcej,
proszę, zrób to jak najprędzej.
Pokażę ci mą duszę,
wszelkie mury, między nami skruszę.
A jeśli znowu oddalić się zachcesz, wolno cię puszczę,
z objęć swych wypuszczę.
Ale daj mi jedną chwilę, jedną, jedyną wspólną,
a za chwile odejdę i znów będę potulną
.Spełni me pragnienie, chociaż na minutę,
zburzę wszelkie mury, zburzę mą redutę.
przyrzeczenie składam:nie skrzywdzę cię.
Spójrz mi w oczy, nie wstydź się nigdy więcej,
proszę, zrób to jak najprędzej.
Pokażę ci mą duszę,
wszelkie mury, między nami skruszę.
A jeśli znowu oddalić się zachcesz, wolno cię puszczę,
z objęć swych wypuszczę.
Ale daj mi jedną chwilę, jedną, jedyną wspólną,
a za chwile odejdę i znów będę potulną
.Spełni me pragnienie, chociaż na minutę,
zburzę wszelkie mury, zburzę mą redutę.
Chcemy ( Zabawa z rymami typu AB, Styczeń 2013 )
Ten deszcz,
co niby łzy spada z nieba
.I dreszcz,
jak u głodnego na widok chleba.
Niecodzienny ból samotności,
chcemy piękna bez cienia,
bez bólu miłości,
spełnia jednego pragnienia.
co niby łzy spada z nieba
.I dreszcz,
jak u głodnego na widok chleba.
Niecodzienny ból samotności,
chcemy piękna bez cienia,
bez bólu miłości,
spełnia jednego pragnienia.
Teraz ( wrzesień 2012 )
Chwili minionych już nie rozpamiętuję,
w przyszłość z lękiem się nie wpatruję.
Carpe diem, jak mawiali Rzymianie,
bo z dzisiaj, jutro wspomnienie zostanie.
Żyję chwilą, nie oglądam się przez ramię,
bo przeszłość, jest jak maleńkie znamię.
Nie wybiegam w przyszłość, nie warto,
zmartwienia me wszelkie, w proch roztarto.
Dziś liczy się tylko to, co tu i teraz,
o przyszłości pomyślę później ,zaraz.
Teraz tylko Carpe diem, tylko to, co najważniejsze,
to co dobre i najpilniejsze.
Carpe diem, chwytaj dzień,
niech nie straszny ci będzie, żaden cień.
Matka Zlękniona ( wrzesień 2012 )
Ze łzami w oczach,
po górskich biegnie zboczach.
Syna swego obejmuje,
płacze, lecz decyzji nie żałuje.
„Kochanie, dasz radę” szepce zlękniona,
biegnie, matka przerażona.
Ostatnie nadzieję w dziecięciu pokłada,
gdy wśród śniegu i siana, malca układa.
Gdyby ktoś ją wtedy widział,
choćby płacz tej matki słyszał,
nie zobaczył by w niej bogini którą była,
a prostą matkę, która dziecię zostawiła.
Lecz ona musiała, dziecko chciała ratować,
bo nie umiała, przestać go miłować.
Mąż jej Kronos, Pan i władca,
choć bóg, większy z niego kat, niż zbawca.
Władza przesłoniła mu oczy,
zaślepiony nienawiścią kroczy.
Dzieci własne zjada,
bo przeraża go przepowiedziana zdrada,
lecz Reya dość już tego miała,
zamiast Zeusa, kamień mu podała.
Dziecko wśród gór ukryła,
bo kochającą matką była.
„Kiedyś to ty będziesz władcą,
moim małym, kochanym zbawcą”
taką dziecku śpiewała kołysankę,
prostą, słodką mruczankę.
Laur Apolina ( wrzesień 2012 )
Przerażenie zakwitło w jej sercu,
bo on postawić ją chciał, na ślubnym kobiercu.
„Nie” krzyczała,
biegła, uciekała.
Lecz on ją gonił, wciąż, niestrudzenie,
wielkie było jego pragnienie.
Nie poddawał się, nie zamierzał odpuścić,
okazji na ślub z nią przepuścić.
Ostatniej nadziei, Nimfa się złapała
i do swego ojca, głośno zawołała:
„Pomóż mi, ratuj, nie chcę żoną być Apollina,
zmień mnie w coś, może być wierzba, może być kalina!”.
Wiatr powiał mocniej i Nimfa zniknęła,
ku nowej powłoce jej dusza pomknęła.
Nadbiegł Apollo, usiadł i łzę uronił,
nie ma dziewczyny, za którą tak gonił.
W drzewko Laurowe, Dafne się zmieniła,
cierniem w serce boga, mocno ugodziła.
„Dlaczego to zrobiłaś? Czy to moja wina?
Dlaczego nie chciałaś, pokochać Apollina?”.
W smutku i żalu, bóg otarł oczy
i spojrzał na ten Laur uroczy.
Utkał wieniec, założył na skronie,
„ma miłość w żalu utonie”,
zapłakał raz ostatni, powrócił do domu,
choć smutny, nie wyżalił się nikomu.
Tanatos ( wrzesień 2012 )
Przez jałową krainę, dwóch kroczy braci,
idą razem, lecz osobno, jeden drugiego z każdym krokiem traci.
Bliźnięta, tak sobie bliskie, podobni lecz różni,
gdyż wspólną drogę, zatracili gdzieś w próżni.
Oddalają się od siebie, bo gdzie indziej są oczekiwani,
w innych światach, z innych miejsc wołani.
Mitologiczni bliźniacy, dzieci Nyks, pani Nocy,
zrodzeni przy Ereba, Ciemności pomocy.
Hypnos, ziewaniem żegna brata,
by sny rozsiewać za pomocą gwiezdengo bata.
Krótkie „dowidzenia” i znika, odchodzi,
bo tylko świat senny, boga tego obchodzi.
Tanatos w dal za bratem spogląda,
lecz ten ani chwili się nie ogląda.
Znów w samotności siada,
czarne skrzydła powoli rozkłada.
Jest bogiem śmierci, lecz mimo to marzy,
zastanawia się, co wieczność przyniesie, co się wydarzy.
Odźwierny piekieł, wierny sługa swego pana,
lecz to nie jemu, władza jest dana.
Wie, że przeznaczenia nie zmieni,
lecz tego co ma, nigdy nie doceni.
Chciałby coś zmienić, wreszcie wyjść z cienia,
pozbyć się ostatnich, głosów sumienia.
Aby rządzić, władać ciemnością,
plany swe snuje ze starannością.
Lecz przychodzi moment, gdy piekieł musi otworzyć bramy,
bo nie jemu przeznaczone bale, nie jemu piękne damy.
Wszystkie plany władzy, jak bańka pękają mydlana,
odleciała, senna ukochana.
Tanatos, Hadesa sługa, strażnik bram w zaświatach,
do swego losu się przyzwyczaił, w czarnych nie tonie kwiatach.
Eros ( wrzesień 2012 )
Na Olimpie, zgromadzenie,
wielkie, boskie posiedzenia.
Z morskiej piany na świat przyszła,
z morza ku nam panna wyszła.
Piękna Afrodyta, delikatna bogini urody,
przyszła do nas z toni wody.
Na jej urodzinach, zebrał się tłum bogów,
sami przyjaciele, wokół żadnych wrogów.
Biedna cicho w kącie stała,
na zabawę sił nie miała.
Swe marzenie w sercu kryła,
biedna, smutna Bieda była.
Ponad wszystko z Dostatkiem chciał mieć dzieciątko,
małe, drobne, piękne zawiniątko.
Położyła się koło Dostatku i leży,
w swe szczęści Bieda nie wierzy,
dziecko mieć będzie, udało się, udało,
w końcu się to stało.
Po miesiącach wielu,
Bieda dotarła do celu,
synka powiła, małego,
skrzydlatego.
Eros, bożek miłość,
seksu, namiętności.
Podwójna w chłopcu drzemie natura,
zmieszane uboga i bogata kultura.
Podąża, goni, biegnie za tym co piękne,
lecz poszukiwania jego, zawsze są daremne.
Nie jest ani bogaczem, ani biedakiem,
nie jest królem, nie jest prostym rybakiem.
Nie jest głupi, nie jest mądry szczególnie,
nie stawia się w walce, lecz nie idzie też potulnie.
Eros, chłopiec z Afrodyty orszaku,
przez ze mnie porównany jest, do róży krzaku,
bo choć piękny i uroczy,
to po krzywej drodze kroczy.
Jest jak kwiat, kwiat z kolcami,
daje i niszczy, dniami i nocami.
Mroczny książe ( wrzesień 2012 )
Książę ciemności,
w ręku jego, miecz, ostrze z kości.
Klinga czernią połyskuje,
mroczny pan, swe plany snuje.
Armię szkieletów ma na wezwanie,
wystarczy jedno jego zawołanie.
Mroczny dziedzic, syn władcy Umarłych,
strach budzi w uśpionych sercach Zmarłych.
Księże z Hadesa krainy,
nie straszne mu piekło i kar równiny.
Jego wzrok, respekt buduje,
potęgę innych on szybko rujnuje.
Heros który przez zaświaty się przechadza,
z Hadesem się naradza.
Nico di Angelo, po drodze stąpa z kości,
mroczny, upadły, anioł ciemności.
Monotonia ( Wrzesień 2012 )
Kolejny dzień dobiegł końca,
księżyc wschodzi, nie widać już słońca.
Po raz kolejny myślę, że jutro lepiej będzie,
ta myśl towarzyszy mi wszędzie.
Niestety, złudna nadzieja moja,
me życie, to jedna wielka Troja.
Wciąż oblężenie prowadzą nieprzyjaciele,
fałszywi ludzie, udawani pocieszyciele.
Wszystko dookoła sztuczne, wymuszone,
niczym róże na oknie, zwiędłe, wysuszone.
Monotonia dnia przytłacza mą duszę,
gdy po raz kolejny, przez miejską przedzieram się głuszę.
Pragnę coś zmienić, lecz nie potrafię,
nie wiem, czy do celu swego trafię.
Świat jest przeciwko, tak mi się zdaje,
chyba tylko, płacz mi pozostaje…
Czekam na lepsze jutro, lecz czy nadejdzie?
Czy może nadzieja, już całkiem… odejdzie?
Pan Wena ( wrzesień 2012 )
Gdybym była półboskim Herosem,
dzielnie walczyłabym ze swoim losem.
Potworów chmara byłaby mi nie straszna,
byłabym dzielna, bystra, odważna.
Gdybym nagle, wampirem się stała,
w cieniu bym żyła, w cieniu bym się chowała.
Krew mym obiadem, ciemność mym domem,
lecz w strachu bym żyła przed srebrem i chromem.
A gdybym tak nagle z Hogwartu dostała sowę,
zaraz piękną w Ministerstwie wygłosiłabym mowę.
Setkę czarów bym opanowała,
wspaniałą czarownicą bym została.
A gdyby tak, gdybnia zakazano
i gdyby za to do więzienia wsadzano,
pewnie dostałabym dożywocie,
bo pomysłów niestworzonych mam krocie.
Czasem mam ochotę moją wyobraźnie, w złotej zamknąć klatce,
gdzieś na strychu w skrzyni lub szpitalnej izolatce.
Zbyt wiele pomysłów w jednej chwili,
czasem wszystko mi się myli.
Wyobrażam sobię, Herosa młodego,
lecz zaraz oczami duszy, Czarownika widzę starego.
Setka zaczętych opowiadań, komputer nie daje rady,
wszędzie na pulipice, różnych historii mam ślady.
To wszystko, w jedną zlewa się opowiedź,
moją wielką, pomysłową, pisarską spowiedź.
W mej duszy mieszka pisarz co żyje i tworzy,
czasem się boję,które drzwi jeszcze otworzy.
A gdy kiedyś świat pozna me nazwisko,
powiem, że to jemu zawdzięczam wszystko,
bo pan Wena nie słucha zakazów,
nakazów i rozkazów,
bo dla niego liczy się sztuka,
on we mnie setek pomysłów szuka,
a ja mu na to pozwalam,
myśli swoje wyzwalam.
Ra ( wrzesień 2012 )
Zaczyna się dzień, nastaje poranek,
słoneczny do życia, budzi się kochanek.
W kraju piramid odwieczna zaczyna się walka,
słoneczna Ra, wyrusza barka.
Boga o trzech wcieleniach, strażnik pilnuje,
Set, bóg burz, który jako szakal w historii króluje.
Ciężka droga bogów czeka,
długa jest mistyczna rzeka.
Apopis, wąż Chaosem zwany,
jako zło wcielone jest ukazany.
Każdego dnia che połknąć Ra, czyli słońce,
toczą oni walki, ciągłe, nigdy się nie kończące.
Wyrusza Ra z Setem na barce,
by odwiecznej oddać się podróży i z wrogiem walce.
Rankiem jako Chepir, Ra się rodzi,
bóg żuk, dzięki niemu dzień nadchodzi.
Gdy słońce w zenicie, Ra się sobą staje,
aż do czasu, gdy popołudnie nastaje.
Jako Atum kończy swoją drogę,
zmęczony, skonany w sercu nosi trwogę.
Strach przed Apopiesem, każdego ranka na nowo go nawiedza,
zawsze wtedy, gdy swą barkę odwiedza.
Mityczna opowieść, która do dziś pozostaje żywa…
Może to nie baśń, może jest… prawdziwa?
słoneczny do życia, budzi się kochanek.
W kraju piramid odwieczna zaczyna się walka,
słoneczna Ra, wyrusza barka.
Boga o trzech wcieleniach, strażnik pilnuje,
Set, bóg burz, który jako szakal w historii króluje.
Ciężka droga bogów czeka,
długa jest mistyczna rzeka.
Apopis, wąż Chaosem zwany,
jako zło wcielone jest ukazany.
Każdego dnia che połknąć Ra, czyli słońce,
toczą oni walki, ciągłe, nigdy się nie kończące.
Wyrusza Ra z Setem na barce,
by odwiecznej oddać się podróży i z wrogiem walce.
Rankiem jako Chepir, Ra się rodzi,
bóg żuk, dzięki niemu dzień nadchodzi.
Gdy słońce w zenicie, Ra się sobą staje,
aż do czasu, gdy popołudnie nastaje.
Jako Atum kończy swoją drogę,
zmęczony, skonany w sercu nosi trwogę.
Strach przed Apopiesem, każdego ranka na nowo go nawiedza,
zawsze wtedy, gdy swą barkę odwiedza.
Mityczna opowieść, która do dziś pozostaje żywa…
Może to nie baśń, może jest… prawdziwa?
Wejdź, lecz uważaj ( wrzesień 2012 )
Mam klucz do miejsca pełnego czarów,
magii, zaklęć, darów.
Zamknij oczy, uspokój się, wycisz,
wszystkie zmysły powoli przycisz.
Czeka nas podróż, jednak nie realna,
ta wizyta będzie umysłowa, astralna.
Wchodzimy do krainy, gdzie wszystko jest możliwe,
magiczne i prawdziwe.
Tu spełniają się sny, nierealne marzenia,
wszystkie pragnienia.
Jednak pamiętaj, czas masz tu ograniczony,
mimo, że czujesz się uwolniony.
Kraina ta, to WYOBRAŹNIA,
twój świat, twoja jaźnia.
Zatracając się w niej, pamiętaj o rzeczywistości,
choć czasem ciężki wrócić do codzienności.
Pamiętaj o powrocie, bo gdy całkiem się zatracisz,
w przyszłości białe ściany zobaczysz, jako wariat za marzenia zapłacisz.
magii, zaklęć, darów.
Zamknij oczy, uspokój się, wycisz,
wszystkie zmysły powoli przycisz.
Czeka nas podróż, jednak nie realna,
ta wizyta będzie umysłowa, astralna.
Wchodzimy do krainy, gdzie wszystko jest możliwe,
magiczne i prawdziwe.
Tu spełniają się sny, nierealne marzenia,
wszystkie pragnienia.
Jednak pamiętaj, czas masz tu ograniczony,
mimo, że czujesz się uwolniony.
Kraina ta, to WYOBRAŹNIA,
twój świat, twoja jaźnia.
Zatracając się w niej, pamiętaj o rzeczywistości,
choć czasem ciężki wrócić do codzienności.
Pamiętaj o powrocie, bo gdy całkiem się zatracisz,
w przyszłości białe ściany zobaczysz, jako wariat za marzenia zapłacisz.
Wróżka ( wrzesień 2012 )
Wróżka leciała nad światem,
jaśniała słońcem, pachniała kwiatem.
Zatrzymała się w jednym z krajów,
w mieście, daleko od gajów.
Usiadła na parapecie okna,
uśmiechnięta i pogodna.
Przez szybę w małego dziecka spojrzała oczy,
widziała w nich ten blask uroczy.
Wróżka, istota ze świata marzeń,
zabawa z nią jak z ogniem – lecz bez oparzeń.
Niebezpieczna gra w kłamstwa i wiarę,
magię i cudów czarę.
Choć dziecko wróżkę widziało,
to jej nie zapamiętało.
Dorosło, odrzuciło zabawę,
zimną maskę przybrało – powagę.
Dorośli nie widzą magii, uciekają przed nieznanym,
zamykają się przed światem, tylko dzieciom oddanym.
jaśniała słońcem, pachniała kwiatem.
Zatrzymała się w jednym z krajów,
w mieście, daleko od gajów.
Usiadła na parapecie okna,
uśmiechnięta i pogodna.
Przez szybę w małego dziecka spojrzała oczy,
widziała w nich ten blask uroczy.
Wróżka, istota ze świata marzeń,
zabawa z nią jak z ogniem – lecz bez oparzeń.
Niebezpieczna gra w kłamstwa i wiarę,
magię i cudów czarę.
Choć dziecko wróżkę widziało,
to jej nie zapamiętało.
Dorosło, odrzuciło zabawę,
zimną maskę przybrało – powagę.
Dorośli nie widzą magii, uciekają przed nieznanym,
zamykają się przed światem, tylko dzieciom oddanym.
Marzenie ( Wrzesień 2012 )
Wiatr porwał mi marzenie.
Uciekło, zostało cierpienie.
Biegam, szukam, nie mogę znaleźć,
chcę krzyczeć, czuję, że nie da się go odnaleźć.
Raz puszczone marzenie nigdy nie wraca,
w pył się obraca.
Zaginęło. Już nie mam marzeń.Nigdy więcej w słowa nie ubiorę swych wrażeń.
Bo człowiek bez celu jest jak pusta skorupa
każdy z nas, celu szuka.
Westalka ( Październik 2012 )
Gdzieś w Romie, w starożytności,
siedzi Westalka w ciemności.
Spogląda ze łzami na wygasłe ognisko,
w popiół powoli, obraca się wszystko.
Ogień zgasł, nie pomogło oddanie,
Westalka źle wypełniła zadanie.
Zawiodła Westę, Jupitera, wszystkich bogów a nawet ludzi,
każdą Westalkę, która w imię ognia się trudzi.
O wybawienie prosi Plutona,
cichutko w ciemności, przy zgliszczach kona.
Podziemny władca, od wstydu ją wybawia
i w czeluście Cienia, duszyczkę zwabia.
Stojąc przed wiecznością, jedno Westalka ma marzenie,
aby w jej ognisku, znów wesołe igrały płomienie.
Afrodyta ( wrzesień 2012 )
Tylko ciche morza słychać westchniecie,
powoli o nocy, blednie wspomnienie.
Już słońce pojawia się na nieboskłonie,
a kwiat który się budzi, rosę chłonie.
Poranek wita spokojem,
powolnym, sennym nastrojem.
Wtem, morze zaczyna się pienić,
tysiącem barw, gniewnie się mienić.
To na życie ojca targnął się Kronos
i z bólu krzyczy, okrutny Uranos.
Kropla krwi, morze wzburzyła,
podwodne, gniewne siły obudziła.
Wśród zgiełku z wody się wyłania,
resztki mroku swym obliczem odgania.
Piękna, najprawdziwsza bogini,
o perłowych włosach, drobnej linii.
Majestatycznie pośród piany, do życia się budzi,
rozgrzane serca mężczyzn wnet studzi.
Dostojna niczym łabądek,
wszędzie gdzie nie spojrzy, ład panuje i porządek.
Afrodyta, bogini miłości,
Afrodyta, ideał piękna, wdzięku, kobiecości.
Mogiła w Weronie ( wrzesień 2012 )
Białej róży płatki, pokrywają się szkarłatem,
miłość uwieńczona, tym jednym, krwawym kwiatem.
On kochał, ona kochała,
na jego grób, swą krew wylała.
Nie mogli żyć razem, nie mogli osobno,
świata po za sobą, nie widzieli podobno.
Na balu życia, tańczyć im zakazano,
osobne drogi im już wybrano,
lecz jeszcze w sercach nadzieja się tliła,
gdy dla miłości ostatnia godzina wybiła.
Nie pozwolono im żyć ze sobą,
więc krwawy kwiat, ich losu stał się ozdobą.
Wspólną mogiłę dzielą zakochani,
sobie na wieczność, we śnie oddani.
Biała róża, teraz szkarłatem pokryta,
na ich grobie, każdej nocy zakwita.
Smuga Strzały ( wrzesień 2012 )
Niebo przeszyła,
zwierzynę wypłoszyła,
ze świstem zanurzyła się w jeziorze,
w powietrzu delikatną rysując zorze.
Księżycowa strzała, księżycowej królowej,
do walki i polowań, zawsze gotowej.
Uciekł Jeleń, sarna się schowała,
bo Ona do kolejnego strzału, łuk swój przygotowała.
Artemis…śpiewa wiatr. Artemis… nuci rzeka.
Bogini na polowaniach, nigdy nie zwleka.
Kolejna strzała w lot się wzbiła,
świetlistą smugę, za sobą zostawiła.
Padło leśne zwierze,
w dla Artemidy ofierze.
Gdy słońce na horyzoncie się pojawiło,
bogini już tam nie było,
razem z księżycem się schowała,
w świetle dnia, do nocnych łowów się przygotowywała.
Hades w szkole ( wrzesień 2012 )
Brak nam mądrości,
niestety, nie mamy cierpliwości.
Brak nam chęci, brak odwagi,
nie umiemy utrzymać powagi.
W koleżankę krzesłem mierzę,
w to co widzę, dziś nie wierzę.
Czemu znowu plan zmieniają,
wciąż pomyłki jakieś mają?
Po co pytać dnia drugiego?
Ja nie umiem Angielskiego!
My Herosi, półboskie dzieci,
z energii wywracamy kosze na śmieci…
Szkoła to miejsce na powagę i ciszę,
a ja na zamieszanie jakieś liczę.
Literki rozmazują się jak szalone,
dlaczego wakacje są już skończone?!
Już wolę Hydrę i Zeusa krzyki,
niż oglądać pana od matematyki.
Na chemii w proch zmieniłam pół klasy,
dla szkoły ciężki nastały czasy.
A gdy na Polskim mity czytamy,
same kłamstwa wciąż powtarzamy.
Tylko powiedzcie czemu nikt mi nie wierzy,
że Olimp w Ameryce leży?
Twierdzą, że kłamstwa wciąż opowiadam,
a ja im tylko prawdę wyjawiam
„że bogowie żyją i świetnie się mają,”
a oni pały mi wstawiają.
„Niech jutro ojciec twój się tu zjawi”
coś nie wierzę, że się pojawi.
Tłumaczę im przecież, że jest zajęty,
a oni na to, że dzieckiem swym powinien być przejęty.
No dobrze, ale Hades w szkole?
To ja już się chyba, kłamstwem zadowolę.
Styks ( Sierpień 2012 )
Rzeka wspomnień, marzeń,
wraz z nią miliony giną wydarzeń.
Przewoźnik posępny, ponury,
jego obecność straszna jest niczym tortury.
Czeka na zapłatę, inaczej nie przepłyniesz,
na zawsze się zagubisz, zaginiesz.
Jeśli mu zapłacisz, płynie z tobą ku wieczności,
po drodze wiele miniecie kości…
Tam, na końcu drogi,
porzucić trzeba wszelkie trwogi.
W rękach sędziów los śmiertelnika,
którego życie było i znika…
Czyny stają na szali,
cały dawny świat się wali,
Eden czy kar równina?
Czy gdzieś tam czeka rodzina?
W królestwie Hadesa ważą się losy,
tych co pomagają i tych co na innych dybią trzosy,
prawi sięgną po nagrodę,
kłamcy poznają wieczną trwogę
Podróż na Olimp ( sierpień 2012 )
Zamknij oczy i wyobraź sobie moje słowa,
powiedz, czy twa dusz na podróż jest gotowa?
Oderwij się od rzeczywistości,
powiedz „nie” codzienności…
Zaczynam opowieść, więc słuchaj uważnie,
rób co mówię, postępuj rozważnie
i pamiętaj, że powtarzać nie zamierzam,
ale chodźmy już, nie do tego zmierzam.
Jesteśmy w Grecji, setki lat w przeszłości,
w czasach zupełnie innej ludzkości.
Tu wiara w bogów wielu wciąż jest żywa,
lecz czy prawdziwa?
Chodź za mną, jesteśmy na Wielkiej Górze.
Patrz! Piękne tu kwitną róże!
To Olimp, bogów kraina,
tam, przed nami, boska stoi rodzina.
Poznaj Zeusa, pana piorunów,
i Posejdona, króla monsunów,
jest i ich brat, Hades, pan umarłych,
nie jest zły, choć w gronie obraca się zmarłych.
Spójrz na Demeter, boginię urodzaju,
dzięki niej rosną zboża, wszelkiego rodzaju.
Za nią Hera, bogini małżeństwa,
ona on męża, wymaga posłuszeństwa.
Dalej Atena, mądrości dama,
za nią Artemida, dziewicza bogini co od wieków pozostaje sama,
spójrz na Aresa, boga wojny,
choć przerażający, jest bardzo dostojny.
Kolejny Dionizos, pan zabawy i wina,
dalej Hefajstos, kowal,wstydzi się go rodzina,
Afrodyta, bogini miłości
i Apollo, wzór czułości.
Hermes, rozdaje wiadomości,
on podróżuj od podziemi, do podniebnych wysokości,
między nimi Hestia stoi,
jej ognisko chroni, dzięki niej nikt się nie boi.
Czy ta wyprawa była owocna?
Może choć w małym stopniu pomocna?
Otwórz oczy, już jesteś w domu,
wróć do swych zajęć, o podróży nie mów nikomu.
Północ ( Maj 2012 )
Po północy świat zamiera,
cisza drzwi swoje otwiera.
Słucham szeptu gdzieś w oddali,
noc swą pieśnią ciemność chwali.
Sen omija mnie z daleka,
choć głęboka jest marzeń rzeka.
Nad ranem odkryje swoje pragnienia,
w dolinie snów odnajdę marzenia.
cisza drzwi swoje otwiera.
Słucham szeptu gdzieś w oddali,
noc swą pieśnią ciemność chwali.
Sen omija mnie z daleka,
choć głęboka jest marzeń rzeka.
Nad ranem odkryje swoje pragnienia,
w dolinie snów odnajdę marzenia.
Emocje ( Maj 2012 )
Miłość, ból, nienawiść,
serce ludzkie – strach i zawiść.
Niby na świecie jest dobro i zło,
lecz każdy ma w sobie i to i to.
Nie ma ludzi dobrych, nie ma złego człowieka,
jest tylko ten co na przód idzie, i ten co czeka.
Nie ma dobrych i złych ludzi,
bo każdy tak samo jak drugi się trudzi,
są tylko ci którzy właściwą zgubili drogę
i czują w sercach swoich trwogę,
oraz ci co wciąż na właściwej ścieżce,
mimo pokus znajdują się jeszcze.
Szafir ( Maj 2012 )
Gdybym miała opisać się kolorem,
nie zastanawiałabym się nad wyborem,
byłaby to barwa szafirowa,
piękna, nieodkryta, całkiem nowa.
Odrobina spokoju, dawka goryczy,
bo zegar minuty liczy.
We mnie jest dużo złości,
która tonie w do piękna miłości.
Szafir, ciepło i zimno w jednym kolorze,
który ozdabia i niebo i morze.
nie zastanawiałabym się nad wyborem,
byłaby to barwa szafirowa,
piękna, nieodkryta, całkiem nowa.
Odrobina spokoju, dawka goryczy,
bo zegar minuty liczy.
We mnie jest dużo złości,
która tonie w do piękna miłości.
Szafir, ciepło i zimno w jednym kolorze,
który ozdabia i niebo i morze.
Człowiek ( Maj 2012 )
„Kim jest człowiek?”
Pytam, próbując opanować drżenie powiek.
Spoglądam na bezimienne uśmiechy,
lecz nie znajduję w nich żadnej pociechy.
Słucham słów fałszywych, słów które kłamią,
słów, które poczucie prawdy wciąż we mnie łamią.
„Kim jest człowiek?”
Pytam, już nie mogę opanować powiek,
pozwalam aby płynął słony strumień,
bo tyle ludzi, zagłusza głosy sumień.
„Kim są ludzkie istoty,
skoro tak przyziemne ich tęsknoty?
Czemu fałsz zamieszkuje ich dusze,
emocjonalną tworząc suszę?”
Szukam zrozumienia dla bezwzględnego człowieka,
który na innych nie patrzy, na swoje dobro czeka.
Wołam, zagubioną istotę nie dbającą o innych,
która wszędzie szuka winnych.
Odchodzę, do własnego świata marzeń,
gdzie więcej niż normalnie, jest pozytywnych wrażeń.
Pytam, próbując opanować drżenie powiek.
Spoglądam na bezimienne uśmiechy,
lecz nie znajduję w nich żadnej pociechy.
Słucham słów fałszywych, słów które kłamią,
słów, które poczucie prawdy wciąż we mnie łamią.
„Kim jest człowiek?”
Pytam, już nie mogę opanować powiek,
pozwalam aby płynął słony strumień,
bo tyle ludzi, zagłusza głosy sumień.
„Kim są ludzkie istoty,
skoro tak przyziemne ich tęsknoty?
Czemu fałsz zamieszkuje ich dusze,
emocjonalną tworząc suszę?”
Szukam zrozumienia dla bezwzględnego człowieka,
który na innych nie patrzy, na swoje dobro czeka.
Wołam, zagubioną istotę nie dbającą o innych,
która wszędzie szuka winnych.
Odchodzę, do własnego świata marzeń,
gdzie więcej niż normalnie, jest pozytywnych wrażeń.
Czyste zło (maj 2012 )
Stała na dachu, samotna w ciemności,
w ręku trzymała nóż, ostrze z kości.
Krew kapała jej po sukience,
ona stała, w niemej podzięce.
Rany na jej duszy,
niczym kość która się kruszy,
złamane marzenia,
fizycznego bólu pragnienia.
Ktoś ją zawołał,
jej imię przywołał.
Biedny ten głupiec, czyste zło wzywa,
po imieniu ją nazywa.
Rano, gdy słońce dzień powitało,
o pomoc wezwanie ciszę przerwało.
Ona stała nad nim przez chwile,
w lot zerwały się strachu motyle.
Sennym głosem powiedziała te słowa
„po co mnie wołałeś, mogłeś zacząć od nowa”.
Nóż uniosła i cios zadała,
pokłon ciemności ponownie oddała.
w ręku trzymała nóż, ostrze z kości.
Krew kapała jej po sukience,
ona stała, w niemej podzięce.
Rany na jej duszy,
niczym kość która się kruszy,
złamane marzenia,
fizycznego bólu pragnienia.
Ktoś ją zawołał,
jej imię przywołał.
Biedny ten głupiec, czyste zło wzywa,
po imieniu ją nazywa.
Rano, gdy słońce dzień powitało,
o pomoc wezwanie ciszę przerwało.
Ona stała nad nim przez chwile,
w lot zerwały się strachu motyle.
Sennym głosem powiedziała te słowa
„po co mnie wołałeś, mogłeś zacząć od nowa”.
Nóż uniosła i cios zadała,
pokłon ciemności ponownie oddała.
Blog
Blog przeniesiony z adresu opowiesci-dziwne-tresci.uchwycone-chwile.pl
O mnie?
Ciężko coś napisać o sobie... mam 16 lat, niedługo kończę gimnazjum. Wiersze piszę od.... hm... początków podstawówki.
Proszę o nie utożsamianie autora z podmiotem lirycznym. Czy piszę prawdę, niech to nikogo nie interesuje :P
O mnie?
Ciężko coś napisać o sobie... mam 16 lat, niedługo kończę gimnazjum. Wiersze piszę od.... hm... początków podstawówki.
Proszę o nie utożsamianie autora z podmiotem lirycznym. Czy piszę prawdę, niech to nikogo nie interesuje :P
Subskrybuj:
Posty (Atom)