Jeszcze tylko moment
dzieli nas od nocy...
Jeszcze tylko chwila
aktualnej daty.
Jeszcze tylko minuty dziś...
jeszcze sekundy i jutro.
Zamykam oczy,
szukając straconych chwil.
Chwil których nie ma,
które już przepadły.
Znów analizuję
cały dzień miniony,
od nowa,
jakbym mogła przeżyć go jeszcze raz.
Powoli unoszę powieki,
bo dzień jeszcze się nie skończył.
Muszę wyprasować ubrania,
nakarmić psa,
sprawdzać o której mam tramwaj,
wyszczotkować włosy.
Gdy skończę,
zgaszę światło,
położę się na łóżku
i poczekam na sen.
Sen który najwidoczniej przyjść nie chce,
nie chce, lub nie może.
Miejsca mu nie ustępuje,
analiza dnia co minął.
O śnie,
śnie co wieńczysz dzień,
co łagodnie prowadzisz
z dzisiaj w jutro,
z wczoraj w dziś,
przyjdź.
Nie pozwól mi,
tkliwie spoglądać na minione błędy.
Nie pozwól mi,
nie pozwól zatracić się w historii...
***
Mam wrażenie, że piszę coraz gorzej ;____________________________;
Bronią poety jest nie miecz, lecz jego słowo...
sobota, 23 listopada 2013
piątek, 22 listopada 2013
Pozornie ( Październik 2013... czyli o konkursie słów kilka )
Nakreślono je czarną kredką,
powoli obrysowano kontury
i choć kredki zmazać nikt nie umiał,
niezmywalnym poprawiono markerem.
Bez pytania,
bez zgody,
bez rozporządzenia ministra.
Nakreślono,
opisano,
zaszufladkowano.
Każdego.
Każdego opisano,
jego własną,
stereotypową etykietą.
Opisano i tak już zostało.
Kropelką przyklejona,
nie do zdarcia.
I stoją ludzkie istoty,
stoją w kolejce bez końca,
oznaczone jak towar sklepowy,
bez możliwości zmiany etykiety,
pod czujnym okiem
sąsiada, przyjaciela, kata.
Nie ważne coś zrobił człowieku.
nie ważne czyś dobry czy zły,
jak widzą, tak piszą.
Wyliczą wzór na osobowość,
choć ewidentnie brakuje im danych.
I nie ważne kim żeś jest, był czy będziesz,
etykiety pozorów,
permanentnej nie zedrzesz.
Oto wiersz... dobra, marne wypociny, jak zresztą każde moje 'dzieło' który dałam na konkurs. Jak się można domyślić - nie przeszłam. Mój brak talentu nie zmienia faktu, że poziom konkursu mnie załamał. Moja psiapsióła napisała wspaniały wiersz i także nie przeszła, a pojawiły się tam 'cudowne' utwory kończące się iście poetycko "chce mi się siku"... ZA-ŁA-MA-NIE.
piątek, 25 października 2013
Ten co nie upadnie ( październik 2013 )
Próbowałam coś do akademii wymyślić und... nie wyszło.
Oto naród co ukochał wolność,
naród co nie znał słowa dość,
naród co gotów był zginąć,
aby tylko nie nałożyć mu krat.
Zabrano ziemie,
zabrano wolność,
zabrano prawa,
rozwiązano rząd,
lecz pod kata ręką nie ugnie się Polak,
co woli zginąć
niż oddać swój dom.
Lata zaborów,
wiek niewoli,
wieczna walka o przetrwanie.
Te ziemie
tak licznie skropione krwią.
Biało-czerwoną krwią.
Rosja. Austria.Prusy.
Trzej kaci w maskach przyjaciół,
lecz nie podda się polski lud
co z Piasta wywodzi się rodu.
Trzy zabory.
Trzy rozbiory.
Trzy razy chciano nas zgładzić,
lecz jak feniks z popiołów,
pierwsi by walczyć,
ostatni by przegrać.
Polska ziemia,
krwawa ziemia,
nie raz zabierana.
Honor i ojczyzna,
po zaborze rana,
lecz Polska nigdy,
nie zostanie pokonana.
Oto naród co ukochał wolność,
naród co nie znał słowa dość,
naród co gotów był zginąć,
aby tylko nie nałożyć mu krat.
Zabrano ziemie,
zabrano wolność,
zabrano prawa,
rozwiązano rząd,
lecz pod kata ręką nie ugnie się Polak,
co woli zginąć
niż oddać swój dom.
Lata zaborów,
wiek niewoli,
wieczna walka o przetrwanie.
Te ziemie
tak licznie skropione krwią.
Biało-czerwoną krwią.
Rosja. Austria.Prusy.
Trzej kaci w maskach przyjaciół,
lecz nie podda się polski lud
co z Piasta wywodzi się rodu.
Trzy zabory.
Trzy rozbiory.
Trzy razy chciano nas zgładzić,
lecz jak feniks z popiołów,
pierwsi by walczyć,
ostatni by przegrać.
Polska ziemia,
krwawa ziemia,
nie raz zabierana.
Honor i ojczyzna,
po zaborze rana,
lecz Polska nigdy,
nie zostanie pokonana.
czwartek, 24 października 2013
Jesień ( Październik 2013)
Oto wynik nudnego zastępstwa w tym jakże "ciężkim" dniu o aż trzech godzinach lekcyjnych :O
****
Ostatnie ciepłe promienie słońca
tegorocznego lata,
powoli opadają z drzew liście
i pada deszcz.
Zmieniają się barwy świata,
od zieleni,
przez złoto,
do szarości.
Przygotowanie do bieli.
Wraz z porą, zmieniamy się my...
Energia lata powoli ustępuje,
nadchodzi zimowa senność.
To dopiero jesień,
lecz żyjemy zimą,
świętami,
chłodem.
Omijamy jesień,
jakby jej nie było.
Bo mokra,
bo pogoda zmienna,
bo brakuje konkretów.
Omijamy przygotowanie.
Ludzka ironia.
Ominąć przedsionek
i biec,
prosto do salonu.
Chcemy od razu,
z lata do zimy,
z dzieciństwa w dorosłość,
z przedszkola na wysokie stanowisko.
Ale...
...ale natura wie lepiej.
Stopuje nasze zapędy,
chęć przeżycia życia szybko,
coraz szybciej,
coraz mniej dokładnie,
biegnąc na oślep w przód.
****
Ostatnie ciepłe promienie słońca
tegorocznego lata,
powoli opadają z drzew liście
i pada deszcz.
Zmieniają się barwy świata,
od zieleni,
przez złoto,
do szarości.
Przygotowanie do bieli.
Wraz z porą, zmieniamy się my...
Energia lata powoli ustępuje,
nadchodzi zimowa senność.
To dopiero jesień,
lecz żyjemy zimą,
świętami,
chłodem.
Omijamy jesień,
jakby jej nie było.
Bo mokra,
bo pogoda zmienna,
bo brakuje konkretów.
Omijamy przygotowanie.
Ludzka ironia.
Ominąć przedsionek
i biec,
prosto do salonu.
Chcemy od razu,
z lata do zimy,
z dzieciństwa w dorosłość,
z przedszkola na wysokie stanowisko.
Ale...
...ale natura wie lepiej.
Stopuje nasze zapędy,
chęć przeżycia życia szybko,
coraz szybciej,
coraz mniej dokładnie,
biegnąc na oślep w przód.
Monolog wewętrzny ( Październik 2013 )
Wybacz, że Cię ranię.
Wybacz.
Nie jestem idealna,
łamię swoje, Twoje zasady.
Hej! Nie obrażaj się!
Jesteś ze mną zawsze,
raz skłamałam,
a Ty chcesz iść?
Chcesz zostawić mnie samą?
Przecież Cię słucham.
No... przeważnie.
Czasem zbytnio szlachetnie mówisz,
a każdy człowiek,
musi być odrobinę samolubny.
No co?
Znowu twierdzisz,
że przekroczyłam limit?
Zawsze tak mówisz.
Ej! Sumienie Ty moje kochane,
wiesz, że i tak wyjdzie na Twoje.
Wybacz.
Poprawię się.
A przynajmniej się postaram.
Obiecuję.
Nie obrażaj się.
Przepraszam.
Wybacz.
Nie jestem idealna,
łamię swoje, Twoje zasady.
Hej! Nie obrażaj się!
Jesteś ze mną zawsze,
raz skłamałam,
a Ty chcesz iść?
Chcesz zostawić mnie samą?
Przecież Cię słucham.
No... przeważnie.
Czasem zbytnio szlachetnie mówisz,
a każdy człowiek,
musi być odrobinę samolubny.
No co?
Znowu twierdzisz,
że przekroczyłam limit?
Zawsze tak mówisz.
Ej! Sumienie Ty moje kochane,
wiesz, że i tak wyjdzie na Twoje.
Wybacz.
Poprawię się.
A przynajmniej się postaram.
Obiecuję.
Nie obrażaj się.
Przepraszam.
poniedziałek, 21 października 2013
Po cichu ( październik 2013 )
Przypominam o nieutożsamianiu autora z podmiotem lirycznym :P
Nadstaw uszu
i wsłuchaj się w pieśń wiatru,
ciche trele,
szelest liści.
Nadstaw uszu
i posłuchaj,
posłuchaj tej cichej melodii
wystukującej rytm mego serca.
Rytm który płynie do ciebie.
Tylko jedno słowo szepcze wiatr
tylko jedno które ma trafić do ciebie.
Tylko jedno,
lecz ważne.
Tylko jedno,
może głupie i pospolite.
Jedno słowo.
Kocham.
Niech wiatr poniesie je ku tobie
lecz niech nie zdradza nadawcy,
który pozostać pragnie anonimowy.
Nieśmiała dziewczynka,
jej bezgłośny szept,
zaróżowione policzki
od twego jednego spojrzenia.
Niech taką przedstawi mnie wiatr.
niech ci powie ze kocham,
lecz gdy zapytasz kim jestem,
niech nie odpowiada.
Gdybyś i ty kochał,
pytanie byłoby zbędne.
Więc słuchaj melodii
chłopcze najmilszy,
nie zastanawiaj się nad treścią,
niech miłość w tchnienie wiatru się zmieni.
Nadstaw uszu
i wsłuchaj się w pieśń wiatru,
ciche trele,
szelest liści.
Nadstaw uszu
i posłuchaj,
posłuchaj tej cichej melodii
wystukującej rytm mego serca.
Rytm który płynie do ciebie.
Tylko jedno słowo szepcze wiatr
tylko jedno które ma trafić do ciebie.
Tylko jedno,
lecz ważne.
Tylko jedno,
może głupie i pospolite.
Jedno słowo.
Kocham.
Niech wiatr poniesie je ku tobie
lecz niech nie zdradza nadawcy,
który pozostać pragnie anonimowy.
Nieśmiała dziewczynka,
jej bezgłośny szept,
zaróżowione policzki
od twego jednego spojrzenia.
Niech taką przedstawi mnie wiatr.
niech ci powie ze kocham,
lecz gdy zapytasz kim jestem,
niech nie odpowiada.
Gdybyś i ty kochał,
pytanie byłoby zbędne.
Więc słuchaj melodii
chłopcze najmilszy,
nie zastanawiaj się nad treścią,
niech miłość w tchnienie wiatru się zmieni.
Ten Naród ( Październik 2013 )
Boso biegnie przez las,
potykając się co chwilę.
Przed nią ciemność,
z oddali złowrogi słychać śpiew.
W świetle księżyca dostrzega krew.
Gdzie?
Jest wszędzie.
Zakrwawione dłonie,
pokaleczone stopy,
plamy czerwieni
na sukni białej.
Kurczowo ściska karabin.
Są coraz bliżej.
Halt! Dobiega z zachodu.
Stoitie ! Wołają ze wschodu.
Obcojęzyczne tak znane jej stój.
Nie zatrzymuje się.
Biegnie przez słowiańskie pola.
Nie poddaje się.
Bez trwogi,
bez łez.
Wciąż naprzód
mimo ran.
Uciekła.
Sama wśród ciszy spogląda w noc,
głęboko nabiera powietrza.
Z nieba zlatuje ptak
o złotych piórach,
zakrzywionych szponach
z obrożą na szyi.
Ląduje i staje w płomieniach.
Dziewczyna klęka
trawiona przez ból.
Bez cienia szans przeżycie.
Zewsząd wylania się tłum,
tłum tych co już nie żyją
Dzieci, kobiety, mężczyźni,
ci co oddali życie
za leżąca przed nimi dziewczynę.
Ptak spłonął
lecz nie trwało długo,
nim narodził się ponownie.
Ona także wstała,
już nie w białej
lecz biało-czerwonej sukience.
Spojrzała na tłum,
znów pełna nadziei,
chciała walczyć,
nie biorąc pod uwagę porażki.
Ona,
ta którą ukochały miliony,
dla której setki przelały krew,
gotowa do innych obrony,
Polska krainy,
ta co nie raz
pokonała śmierć.
potykając się co chwilę.
Przed nią ciemność,
z oddali złowrogi słychać śpiew.
W świetle księżyca dostrzega krew.
Gdzie?
Jest wszędzie.
Zakrwawione dłonie,
pokaleczone stopy,
plamy czerwieni
na sukni białej.
Kurczowo ściska karabin.
Są coraz bliżej.
Halt! Dobiega z zachodu.
Stoitie ! Wołają ze wschodu.
Obcojęzyczne tak znane jej stój.
Nie zatrzymuje się.
Biegnie przez słowiańskie pola.
Nie poddaje się.
Bez trwogi,
bez łez.
Wciąż naprzód
mimo ran.
Uciekła.
Sama wśród ciszy spogląda w noc,
głęboko nabiera powietrza.
Z nieba zlatuje ptak
o złotych piórach,
zakrzywionych szponach
z obrożą na szyi.
Ląduje i staje w płomieniach.
Dziewczyna klęka
trawiona przez ból.
Bez cienia szans przeżycie.
Zewsząd wylania się tłum,
tłum tych co już nie żyją
Dzieci, kobiety, mężczyźni,
ci co oddali życie
za leżąca przed nimi dziewczynę.
Ptak spłonął
lecz nie trwało długo,
nim narodził się ponownie.
Ona także wstała,
już nie w białej
lecz biało-czerwonej sukience.
Spojrzała na tłum,
znów pełna nadziei,
chciała walczyć,
nie biorąc pod uwagę porażki.
Ona,
ta którą ukochały miliony,
dla której setki przelały krew,
gotowa do innych obrony,
Polska krainy,
ta co nie raz
pokonała śmierć.
Mogę spaść ( Październik 2013 )
Spojrzałam w dół.
Przelękłam się.
Przyklękłam,
objęłam rękoma kolana.
Spojrzałam w dół
a w dole miniatura.
Wszystko tak odległe,
a ja tak wysoko.
Spojrzałam w dół,
cofnęłam się o krok,
cofnęłam bo bałam się spaść,
w dół, tam gdzie niedawno byłam.
Odwróciłam się tyłem do przepaści,
zlękniona wizją upadku.
Odwróciłam się.
Pomyślałam o wspinaczce,
jej celem był szczyt.
Od podnóży góry,
do szczytu daleko.
Droga stroma,
wyboista.
Lecz nie ona przeraża,
lecz spojrzenie w dół,
wizja upadku.
Spojrzałam w dół,
wprost ze szczytu.
Kurczowo objęłam się w pasie.
Boję się. Boję się spaść.
Ze szczytu pragnień,
ze szczytu marzeń,
ze szczytu mych wizji.
Lekki wiatr może mnie pchnąć,
zakołysać jak łódką na morzu.
Nie sztuką wejść,
sztuką pozostać.
Przelękłam się.
Przyklękłam,
objęłam rękoma kolana.
Spojrzałam w dół
a w dole miniatura.
Wszystko tak odległe,
a ja tak wysoko.
Spojrzałam w dół,
cofnęłam się o krok,
cofnęłam bo bałam się spaść,
w dół, tam gdzie niedawno byłam.
Odwróciłam się tyłem do przepaści,
zlękniona wizją upadku.
Odwróciłam się.
Pomyślałam o wspinaczce,
jej celem był szczyt.
Od podnóży góry,
do szczytu daleko.
Droga stroma,
wyboista.
Lecz nie ona przeraża,
lecz spojrzenie w dół,
wizja upadku.
Spojrzałam w dół,
wprost ze szczytu.
Kurczowo objęłam się w pasie.
Boję się. Boję się spaść.
Ze szczytu pragnień,
ze szczytu marzeń,
ze szczytu mych wizji.
Lekki wiatr może mnie pchnąć,
zakołysać jak łódką na morzu.
Nie sztuką wejść,
sztuką pozostać.
Zmiany ( Wrzesień 2012 )
I przyszedł dzień,
gdy na nowo uczyliśmy się żyć,
niby wciąż jako ludzie,
na dwóch nogach,
na tym samym świecie.
Lecz inaczej, na nowo.
Przyszła chwila,
gdy runęła z klocków wieża,
gdy poborca domek dla lalek odwiedził,
miś otrzymał nakaz eksmisji,
doszukaliśmy się nowych treści dawnych bajek.
Podmuch wiatru zrzucił ze ściany kalendarz,
zakołysały się wskazówki zegara.
Błękit nieba, niby ten sam,
lecz bardziej szary.
Drzewa jakby niższe
i nie zachęca do zabawy huśtawka.
Zaszło słońce... Lecz cóż z tego?
Przejechał samochód...
...jeden...
...drugi...
...trzeci...
Po cóż liczyć?
Tyle spraw do załatwienia,
Tyle problemów i trosk.
Wczoraj tak radośni, a dziś?
Co się z nami dzieje?
Przecież jesteśmy tylko dziećmi.
Jesteśmy...a może byliśmy?
Wczoraj dzieci, dziś dorośli.
Dorośli? To słowo wciąż tak obco brzmi...
gdy na nowo uczyliśmy się żyć,
niby wciąż jako ludzie,
na dwóch nogach,
na tym samym świecie.
Lecz inaczej, na nowo.
Przyszła chwila,
gdy runęła z klocków wieża,
gdy poborca domek dla lalek odwiedził,
miś otrzymał nakaz eksmisji,
doszukaliśmy się nowych treści dawnych bajek.
Podmuch wiatru zrzucił ze ściany kalendarz,
zakołysały się wskazówki zegara.
Błękit nieba, niby ten sam,
lecz bardziej szary.
Drzewa jakby niższe
i nie zachęca do zabawy huśtawka.
Zaszło słońce... Lecz cóż z tego?
Przejechał samochód...
...jeden...
...drugi...
...trzeci...
Po cóż liczyć?
Tyle spraw do załatwienia,
Tyle problemów i trosk.
Wczoraj tak radośni, a dziś?
Co się z nami dzieje?
Przecież jesteśmy tylko dziećmi.
Jesteśmy...a może byliśmy?
Wczoraj dzieci, dziś dorośli.
Dorośli? To słowo wciąż tak obco brzmi...
niedziela, 18 sierpnia 2013
Polscy patrioci ( sierpień 2013 )
Ręka uniesiona w górze,
w geście pożegnania,
bo zapisano na Warszawskim murze,
że Polska jest nie do pokonania.
Łza w oku matki,
zatroskane ojca spojrzenie,
pozostaw ione samotnie dziadki,
aby walczyć o korzenie.
W żyłach krew patrioty,
Polskiego na bitwę prowadzi żołnierza,
co do obrony kraju nie traci ochoty,
nie ważne w którą stronę zmierza.
Wszystko wartość traci,
gdy ojczyzna płonie.
Ratować siostry, braci,
gdy wróg z przodu, gdy wróg na ogonie.
Nie straszny Polakom karabin Niemiecki,
nie straszne groty strzał, nie straszny chłód stalowych kul,
z odwagą stoją gdy wróg nadciąga Radziecki,
gotowi na śmierć, gotowi na ból.
Od lat niezmienni, patrioci z Polskich stron,
za ojczyznę duszę gotowi zaprzedać
choćby dziobało ich stado wron,
to najważniejsze, nigdy się nie bać.
Bóg, honor, ojczyzna,
płonie serce, dusza płonie,
rana się zagoi, lecz zostanie blizna,
świadomość narodowa, nigdy nie utonie.
w geście pożegnania,
bo zapisano na Warszawskim murze,
że Polska jest nie do pokonania.
Łza w oku matki,
zatroskane ojca spojrzenie,
pozostaw
aby walczyć o korzenie.
W żyłach krew patrioty,
Polskiego na bitwę prowadzi żołnierza,
co do obrony kraju nie traci ochoty,
nie ważne w którą stronę zmierza.
Wszystko wartość traci,
gdy ojczyzna płonie.
Ratować siostry, braci,
gdy wróg z przodu, gdy wróg na ogonie.
Nie straszny Polakom karabin Niemiecki,
nie straszne groty strzał, nie straszny chłód stalowych kul,
z odwagą stoją gdy wróg nadciąga Radziecki,
gotowi na śmierć, gotowi na ból.
Od lat niezmienni, patrioci z Polskich stron,
za ojczyznę duszę gotowi zaprzedać
choćby dziobało ich stado wron,
to najważniejsze, nigdy się nie bać.
Bóg, honor, ojczyzna,
płonie serce, dusza płonie,
rana się zagoi, lecz zostanie blizna,
świadomość narodowa, nigdy nie utonie.
wtorek, 6 sierpnia 2013
Miłość ( Lipiec 2013 )
Jak płatek kwiatu na wietrze,
jak pojedyncza kropla wody na szkle.
Tak blisko,
tak daleko,
niby pojęte,
jednak niezrozumiałe.
Proste słowo,
wyuczone w przedszkolnych czasach.
Kilka liter,
graficznych znaków,
lub wypowiedzianych głosek.
I na sylaby można podzielić.
I w różnych zapisać językach.
I od tyłu da się powiedzieć.
Można zaśpiewać.
Można wykrzyczeć,
lub szepnął do ucha,
ukochanej osoby.
Jedno proste słowo,
jak każde inne.
Poetyckie jak róże,
lecz i codzienne jak chleb.
Kocham, symbol miłości.
Ona nam przyświeca,
podświadomie cel życiu daje,
ona jest, nawet wtedy gdy myślisz, że jej nie ma.
Ona wywołuje też cierpienie,
lecz dla niej warto znieść każdy ból.
Miłość... ona daje sens istnienia,
choć delikatna i niewinna,
to szczera, prawdziwa i jedyna.
jak pojedyncza kropla wody na szkle.
Tak blisko,
tak daleko,
niby pojęte,
jednak niezrozumiałe.
Proste słowo,
wyuczone w przedszkolnych czasach.
Kilka liter,
graficznych znaków,
lub wypowiedzianych głosek.
I na sylaby można podzielić.
I w różnych zapisać językach.
I od tyłu da się powiedzieć.
Można zaśpiewać.
Można wykrzyczeć,
lub szepnął do ucha,
ukochanej osoby.
Jedno proste słowo,
jak każde inne.
Poetyckie jak róże,
lecz i codzienne jak chleb.
Kocham, symbol miłości.
Ona nam przyświeca,
podświadomie cel życiu daje,
ona jest, nawet wtedy gdy myślisz, że jej nie ma.
Ona wywołuje też cierpienie,
lecz dla niej warto znieść każdy ból.
Miłość... ona daje sens istnienia,
choć delikatna i niewinna,
to szczera, prawdziwa i jedyna.
czwartek, 11 lipca 2013
Słowa ( lipiec 2013 )
Nie kłopocz się,
nie chcę wyjaśnień,
one nic nie znaczą,
to tylko puste słowa,
działają jak morfina,
łagodzą ból,
lecz coś za coś - uzależniają.
Jedna dawka narkotyzujących słów,
gorzkiego pocieszenia
ze słodkim posmakiem.
Krótka rozmowa, odbierająca nadzieję,
lecz sprawiająca, że kocham,
jeszcze mocniej niż milisekundę wcześniej.
"Cud nad Wisłą",
trzy słowa których nigdy nie zapomnę.
Powołałeś się na Piłsudskiego,
z zakłopotaniem wspominając wielką bitwę.
Ale...przecież tak nam do Wisły daleko!
Przecież naszym przeciwnikiem nie Bolszewicy byli,
lecz my sami.
Wspominałeś, że każdy ma swoje miejsce,
że wszystko ma swój sens.
Wierzę ci.
Może nie powinnam,
lecz wierzę.
W każde twoje słowo.
Z szeroko zamkniętymi oczami,
ciężko zapomnieć uczucie,
pierwszą prawdziwą miłość
i to stwierdzenie,
"że plusik się należy."
********
Le taka pierdółka nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością ^^
nie chcę wyjaśnień,
one nic nie znaczą,
to tylko puste słowa,
działają jak morfina,
łagodzą ból,
lecz coś za coś - uzależniają.
Jedna dawka narkotyzujących słów,
gorzkiego pocieszenia
ze słodkim posmakiem.
Krótka rozmowa, odbierająca nadzieję,
lecz sprawiająca, że kocham,
jeszcze mocniej niż milisekundę wcześniej.
"Cud nad Wisłą",
trzy słowa których nigdy nie zapomnę.
Powołałeś się na Piłsudskiego,
z zakłopotaniem wspominając wielką bitwę.
Ale...przecież tak nam do Wisły daleko!
Przecież naszym przeciwnikiem nie Bolszewicy byli,
lecz my sami.
Wspominałeś, że każdy ma swoje miejsce,
że wszystko ma swój sens.
Wierzę ci.
Może nie powinnam,
lecz wierzę.
W każde twoje słowo.
Z szeroko zamkniętymi oczami,
ciężko zapomnieć uczucie,
pierwszą prawdziwą miłość
i to stwierdzenie,
"że plusik się należy."
********
Le taka pierdółka nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością ^^
sobota, 29 czerwca 2013
Gimnazjum ( czerwiec 2013 )
Trzy lata,
niczym lot strzały.
Trzy lata,
jakby jedna krótka noc.
Trzy lata,
tylko chwilę trwały.
Trzy lata,
to już przeszłości toń.
Dzień pożegnania,
odchodzi znany świat.
Dzień pożegnania,
czas w końcu ruszyć w dal.
Dzień pożegnania,
prędko się nie zobaczymy.
Dzień pożegnania
i krótkie "do widzenia" na ustach.
Gimnazjum,
trzy lata trosk i zabaw.
Gimnazjum
a w nim przyjaciele.
Gimnazjum,
czas ruszyć dalej.
Gimnazjum,
ono jest już przeszłością.
niczym lot strzały.
Trzy lata,
jakby jedna krótka noc.
Trzy lata,
tylko chwilę trwały.
Trzy lata,
to już przeszłości toń.
Dzień pożegnania,
odchodzi znany świat.
Dzień pożegnania,
czas w końcu ruszyć w dal.
Dzień pożegnania,
prędko się nie zobaczymy.
Dzień pożegnania
i krótkie "do widzenia" na ustach.
Gimnazjum,
trzy lata trosk i zabaw.
Gimnazjum
a w nim przyjaciele.
Gimnazjum,
czas ruszyć dalej.
Gimnazjum,
ono jest już przeszłością.
Ślepiec ( czerwiec 2013 )
Nikogo nie pytam o zdanie,
nawet tych, wysoko postawionych.
Drwię z władzy,
piach w oczy wdmuchują ubogim.
Śmieję się z błędów,
we wszystkie strony rzucam kłodami
i beztrosko plączę setki dróg,
przeplatam ze sobą nieodpowiednie nici.
Robię co chcę i kiedy chcę,
na oślep rzucam w tarczę,
nigdy nie wybieram celu.
Strzelam z łuku do niewinnych,
w końcu mam do tego prawo.
Mogę wszystko,
mogę nic,
mogę wszystko,
niech los trwa,
może nie zrobię nic.
Jak mnie zwą,
skoro dla mnie nie ma zasad?
Jak mnie zwą,
skoro stoję ponad prawem?
Jestem Życiem,
jestem Losem,
Ślepą Fortuną,
wiecznie trwającą grą:
Rosyjską ruletką.
nawet tych, wysoko postawionych.
Drwię z władzy,
piach w oczy wdmuchują ubogim.
Śmieję się z błędów,
we wszystkie strony rzucam kłodami
i beztrosko plączę setki dróg,
przeplatam ze sobą nieodpowiednie nici.
Robię co chcę i kiedy chcę,
na oślep rzucam w tarczę,
nigdy nie wybieram celu.
Strzelam z łuku do niewinnych,
w końcu mam do tego prawo.
Mogę wszystko,
mogę nic,
mogę wszystko,
niech los trwa,
może nie zrobię nic.
Jak mnie zwą,
skoro dla mnie nie ma zasad?
Jak mnie zwą,
skoro stoję ponad prawem?
Jestem Życiem,
jestem Losem,
Ślepą Fortuną,
wiecznie trwającą grą:
Rosyjską ruletką.
środa, 29 maja 2013
Najlepsi z najgorszych ( Maj 2013 )
Żałosne.
Tym jednym słowem skwituję,
zachowanie ogółu.
Żałosne.
Każdy myśli, że jest najlepszy,
cudowny,
wspaniały.
Śmiech ciśnie mi się na usta.
"Nadludzie"
za takich się uważa
banda zapatrzonych w siebie dzieciaków.
Czują się lepsi,
gnębią innych.
Żałosne.
Cwana mina,
pustka w głowie,
szyderczy śmiech.
Żałosne.
Bezczelnie drwią z życia,
z bliźnich,
których przed wiekami nakazał Bóg kochać.
Żałosne.
Żałosne jak nastoletnie dzieci,
mają czelność,
mają odwagę,
mają tupet
i zachowują się jak stado,
stado świń,
bezmyślnie idących na rzeź.
Żałosne.
Lepsi od innych,
wspaniała elita,
którą cicho pogardza społeczeństwo.
Co wzleci w górę,
kiedyś spanie.
Co gnębi,
zostanie zgnębione.
Tym jednym słowem skwituję,
zachowanie ogółu.
Żałosne.
Każdy myśli, że jest najlepszy,
cudowny,
wspaniały.
Śmiech ciśnie mi się na usta.
"Nadludzie"
za takich się uważa
banda zapatrzonych w siebie dzieciaków.
Czują się lepsi,
gnębią innych.
Żałosne.
Cwana mina,
pustka w głowie,
szyderczy śmiech.
Żałosne.
Bezczelnie drwią z życia,
z bliźnich,
których przed wiekami nakazał Bóg kochać.
Żałosne.
Żałosne jak nastoletnie dzieci,
mają czelność,
mają odwagę,
mają tupet
i zachowują się jak stado,
stado świń,
bezmyślnie idących na rzeź.
Żałosne.
Lepsi od innych,
wspaniała elita,
którą cicho pogardza społeczeństwo.
Co wzleci w górę,
kiedyś spanie.
Co gnębi,
zostanie zgnębione.
Odeszła ( maj 2013 )
Ostatnie spojrzenie wstecz.
Kolejne odtworzenie w głowie słów,
słów których nie zapomnę,
nie zapomnę już nigdy.
Uśmiech,
uśmiech porzuconej nadziei.
Łza, ta która samotnie spływa po policzku.
Cisza, przerwana tylko mym własnym oddechem.
Zamknięte oczy i obietnica.
Nadzieja odeszła,
odchodząc nie zabiła miłości.
Kolejne odtworzenie w głowie słów,
słów których nie zapomnę,
nie zapomnę już nigdy.
Uśmiech,
uśmiech porzuconej nadziei.
Łza, ta która samotnie spływa po policzku.
Cisza, przerwana tylko mym własnym oddechem.
Zamknięte oczy i obietnica.
Nadzieja odeszła,
odchodząc nie zabiła miłości.
wtorek, 28 maja 2013
W rytmie klik ( maj 2013, wiersz z dedykacją )
Wysłuchaj,
nie proszę o wiele.
Nie dawaj mi rad,
wiesz przecież, że cię nie posłucham.
Nie stawiaj mi wymagań,
przecież mnie znasz,
wiesz, że nie podołam.
Wysłuchaj,
zaufaj,
bądź przy mnie,
blisko chodź na odległość.
Internetowa przyjaźń,
przyjaźń koloru ekranu,
rozmowa o dźwięku klawiszy.
Internetowa przyjaźń,
prawdziwe zaufanie,
bez kłamstw,
oszustwa,
bez wojen.
Internetowa przyjaźń,
ucieczka od tych,
którzy nienawidzą.
Tylko dla was ten facebook,
to gg,
myszka i klawiatura.
Z dedykacją dla:
Mieszka,
Marysi,
Mileny,
Aśki,
Darii,
Pauliny
i Natalii,.
DZIĘKUJĘ!
nie proszę o wiele.
Nie dawaj mi rad,
wiesz przecież, że cię nie posłucham.
Nie stawiaj mi wymagań,
przecież mnie znasz,
wiesz, że nie podołam.
Wysłuchaj,
zaufaj,
bądź przy mnie,
blisko chodź na odległość.
Internetowa przyjaźń,
przyjaźń koloru ekranu,
rozmowa o dźwięku klawiszy.
Internetowa przyjaźń,
prawdziwe zaufanie,
bez kłamstw,
oszustwa,
bez wojen.
Internetowa przyjaźń,
ucieczka od tych,
którzy nienawidzą.
Tylko dla was ten facebook,
to gg,
myszka i klawiatura.
Z dedykacją dla:
Mieszka,
Marysi,
Mileny,
Aśki,
Darii,
Pauliny
i Natalii,.
DZIĘKUJĘ!
niedziela, 26 maja 2013
Dla Mamy ( maj 2013 )
Matko, mamo, mamusiu,
najdroższa memu sercu,
przewodniczko świata.
Rozkwitły już kwiaty,
uśmiechnij się,
trwa Twój ukochany miesiąc.
Spójrz! Trwa maj...
Mamo, zwróć uwagę na piękno świata,
mamo, spójrz w lustro, Ty jesteś piękniejsza.
Kwiaty to przyjemna woń i kolory,
Tyś bezpieczeństwem, ostoją, spokojem.
Czy słowo "dziękuję" wystarczy?
Czy wystarczy aby odpłacić za godziny zmartwień?
Za łzy wylane nad nogą skręconą?
Za nieprzespane noce,
za Twoją miłość?
Matko, mamo, mamusiu,
Tyś dała mi życie,
Tyś wzięła mnie za rękę,
Tyś poprowadziła mnie przez świat,
wychowała,
nauczyła jak być człowiekiem.
Dziękuję, bo tylko dzięki Tobie,
jestem tym, kim być powinnam.
Nie mogę znaleźć słów, które to wyrażą,
brak ich, we wszystkich słownikach świata.
Tak więc dziś,
może zbyt dziecinnie,
odrobinę prozaicznie powiem:
kocham Cię, mamo.
najdroższa memu sercu,
przewodniczko świata.
Rozkwitły już kwiaty,
uśmiechnij się,
trwa Twój ukochany miesiąc.
Spójrz! Trwa maj...
Mamo, zwróć uwagę na piękno świata,
mamo, spójrz w lustro, Ty jesteś piękniejsza.
Kwiaty to przyjemna woń i kolory,
Tyś bezpieczeństwem, ostoją, spokojem.
Czy słowo "dziękuję" wystarczy?
Czy wystarczy aby odpłacić za godziny zmartwień?
Za łzy wylane nad nogą skręconą?
Za nieprzespane noce,
za Twoją miłość?
Matko, mamo, mamusiu,
Tyś dała mi życie,
Tyś wzięła mnie za rękę,
Tyś poprowadziła mnie przez świat,
wychowała,
nauczyła jak być człowiekiem.
Dziękuję, bo tylko dzięki Tobie,
jestem tym, kim być powinnam.
Nie mogę znaleźć słów, które to wyrażą,
brak ich, we wszystkich słownikach świata.
Tak więc dziś,
może zbyt dziecinnie,
odrobinę prozaicznie powiem:
kocham Cię, mamo.
wtorek, 14 maja 2013
Tsundere ( wiersz specjalny, maj 2013, napisany do recytacji w sql )
Życie? Życie to gra,
życie jest sceną.
Człowiek? Człowiek to aktor,
bezwiedna lalka, zabawka w rękach świata.
Tik-tak, zegar odmierza czas,
tik-tak, przedstawienie trwa.
Nie było próby? Nie ma scenariusza?
Lalko, lalko bez uczuć, graj na oślep.
Udawaj,wczuj się w role,
dopasuj, dopasuj do otoczenia.
Każą, to rób.
Po prostu rób co powinnaś,
lalko, lalko bez uczuć,
graj, graj swoją rolę.
Plastikowy świat, utworzony na potrzebę jego stwórcy,
kamienne serce, porcelanowej aktorki.
Ona nie czuje, nie myśli, nie ma duszy,
ona po prostu jest.
Dla świata, nie dla siebie.
Kłamstwo. Blef. Oszustwo.
Lalka? Tak się wydaje,
taką w końcu ma rolę.
Udaje, bo udawać musi,
prawda należy TYLKO do niej.
Prawdę ukryła, na samym dnie porcelanowej duszy,
aby nie znalazł jej nikt,
kto znaleźć nie może.
Może kocha, może się boi, może, możliwe,
schowała uczucia,
gra swoją rolę.
Posłuszna światu,
światu który jest wolny, lecz objęty cenzurą,
w którym nie ma miejsca na własne zdanie,
w którym nie istnieją marzenia.
środa, 8 maja 2013
To uczucie ( Maj 2013, wiersz biały )
Gdybym przypadkiem powiedziała prawdę,
co byś zrobił?
Nie wiem,
nie wiem nawet, czy chcę wiedzieć.
Strach - to czuję.
Uczucia, to tylko jedna z moich licznych fobii.
Gdybym przypadkiem powiedziała prawdę,
a ty nie umiałbyś powstrzymać śmiechu,
ja nie dałabym rady powstrzymać łez.
Nie chcę, żebyś widział jak płaczę.
Może to nieistotne, ale lubię udawać silną,
nawet wtedy, gdy cały świat się obraca,
obraca przeciwko mnie.
Bo miłość, taka odwzajemniona i pozbawiona lęku,
to jedno z moich marzeń.
To najbardziej nieralne,
to, które ukrywam
w głębi duszy,
serca
i między literami,
moich poetyckich zwierzeń.
co byś zrobił?
Nie wiem,
nie wiem nawet, czy chcę wiedzieć.
Strach - to czuję.
Uczucia, to tylko jedna z moich licznych fobii.
Gdybym przypadkiem powiedziała prawdę,
a ty nie umiałbyś powstrzymać śmiechu,
ja nie dałabym rady powstrzymać łez.
Nie chcę, żebyś widział jak płaczę.
Może to nieistotne, ale lubię udawać silną,
nawet wtedy, gdy cały świat się obraca,
obraca przeciwko mnie.
Bo miłość, taka odwzajemniona i pozbawiona lęku,
to jedno z moich marzeń.
To najbardziej nieralne,
to, które ukrywam
w głębi duszy,
serca
i między literami,
moich poetyckich zwierzeń.
Ludzie ( wiersz biały, maj 2013 )
Płakać już nie umiem,
chłód świata zmroził łzy.
Śmiać się szczerze nie jest mi dane,
mgła codzienności, pochłonęła śmiech.
Złość to uczucie bezcelowe,
zatacza krąg, mierzy w kata.
Nadzieja, tylko głupiec ją posiada,
ona zwodzi, ona kręci.
Ludzie, jedni niszczą drugich.
Ludzie są okrutni.
Ludzie kłamią.
Ludzie,ludzie, ludzie, gnębiciele i bestie.
chłód świata zmroził łzy.
Śmiać się szczerze nie jest mi dane,
mgła codzienności, pochłonęła śmiech.
Złość to uczucie bezcelowe,
zatacza krąg, mierzy w kata.
Nadzieja, tylko głupiec ją posiada,
ona zwodzi, ona kręci.
Ludzie, jedni niszczą drugich.
Ludzie są okrutni.
Ludzie kłamią.
Ludzie,ludzie, ludzie, gnębiciele i bestie.
Poetka ( Wiersz biały, maj 2013 )
Nikt nie zrozumie,
co ma w sercu zakochana poetka.
Zamyka uszy na dźwięki,
powiekami zasłania okno na duszę,
nie chce pokazać swego serca.
Nikt nie zrozumie jej łez,
nikt nie odczyta, pośpiesznie zapisanych słów.
Nikt, zwłaszcza ten, przez którego krwawi dusza.
I płakać będzie poetka,
od wschodu do zachodu.
I żałować uczucia będzie,
dla którego straciła część siebie.
co ma w sercu zakochana poetka.
Zamyka uszy na dźwięki,
powiekami zasłania okno na duszę,
nie chce pokazać swego serca.
Nikt nie zrozumie jej łez,
nikt nie odczyta, pośpiesznie zapisanych słów.
Nikt, zwłaszcza ten, przez którego krwawi dusza.
I płakać będzie poetka,
od wschodu do zachodu.
I żałować uczucia będzie,
dla którego straciła część siebie.
Niewinne łzy ( Wiersz biały, maj 2013 )
Ten świat
niegdyś pełen barw,
dziś kąpie się w szkarłacie.
To obraz czerwieni,
w czarno-białych ramach.
To uczucie, które zasłoniło świat.
Szczęśliwe zakochani powiadają,
że miłość uskrzydla,
nadaje barw bieli.
To jest dramat tej,
co tyle szczęścia nie miała.
Miłość jednostronna trzy tylko barwy przybiera,
biel, czerń i krwawą czerwień.
Kochać?
Nie kochać.
Nienawiść łatwiejsza,
nienawiść naturalna.
Jednostronna miłość,
czasem w nienawiść się zmienia.
To nie łzy,
to niewinne uczucie krwawi.
niegdyś pełen barw,
dziś kąpie się w szkarłacie.
To obraz czerwieni,
w czarno-białych ramach.
To uczucie, które zasłoniło świat.
Szczęśliwe zakochani powiadają,
że miłość uskrzydla,
nadaje barw bieli.
To jest dramat tej,
co tyle szczęścia nie miała.
Miłość jednostronna trzy tylko barwy przybiera,
biel, czerń i krwawą czerwień.
Kochać?
Nie kochać.
Nienawiść łatwiejsza,
nienawiść naturalna.
Jednostronna miłość,
czasem w nienawiść się zmienia.
To nie łzy,
to niewinne uczucie krwawi.
wtorek, 7 maja 2013
Do nieśmiałości ( wiersz biały, maj 2013 )
Nieśmiałości, zdradliwa matko!
Kłamliwa doradczyni,
okrutna, okrutna pani!
Co mi po miłości,
gdy jedyne co zrobić potrafię,
to spojrzeć w jego oczy,
zarumienić się,
uciec wzrokiem w inny kąt?
Co mi po miłości,
gdy słowa wypowiedzieć nie potrafię?
Co mi po niej, skoro krok w przód
nie na moje jest nerwy,
nie na moje jest siły.
Nieśmiałości! Oh wypuść mnie,
daj opuścić swe objęcia!
Kocham go, kocham,
lecz nie powiem słowa.
Czerwienią ozdabiasz me policzki,
sznurem związujesz usta,
każesz spuścić wzrok,
jak cnotliwej panience sprzed wieków.
Nieśmiałości!
Nieszczęsna przyzwoitko!
Tak mnie chronisz,
tak dbasz,
abym nie zaznała szczęścia
Kłamliwa doradczyni,
okrutna, okrutna pani!
Co mi po miłości,
gdy jedyne co zrobić potrafię,
to spojrzeć w jego oczy,
zarumienić się,
uciec wzrokiem w inny kąt?
Co mi po miłości,
gdy słowa wypowiedzieć nie potrafię?
Co mi po niej, skoro krok w przód
nie na moje jest nerwy,
nie na moje jest siły.
Nieśmiałości! Oh wypuść mnie,
daj opuścić swe objęcia!
Kocham go, kocham,
lecz nie powiem słowa.
Czerwienią ozdabiasz me policzki,
sznurem związujesz usta,
każesz spuścić wzrok,
jak cnotliwej panience sprzed wieków.
Nieśmiałości!
Nieszczęsna przyzwoitko!
Tak mnie chronisz,
tak dbasz,
abym nie zaznała szczęścia
czwartek, 2 maja 2013
Znak ( wiersz biały, Maj 2013 )
Psychiczny masochizm,
słodka trucizna,
lek który okazał się narkotykiem,
mentalna burza
i ten łzawy deszcz
delikatnie obmywający świat dookoła,
świat w którym uczucia żyją własnym życiem...
Ja.
Ty.
My?
Nie.
Ja.
Ty.
Osobno.
Połączyła nas jakaś nić,
ale żadne z nas nie przyznaje się do jej obecności.
Spoglądając tęsknym wzrokiem,
czuję, że nie wypowiem tego na głos.
A czego?
Tego.
Tego?
Tak. Tego, że kocham.
Bo to prawda. Kocham.
Ciebie.
Twoje oczy, tak ciemne i nieodgadnione,
twój uśmiech, kryjący tajemnicę
i twój głos, często niepewny swego.
Upadł na ziemie róży płatek
to był znak...
tylko...czego?
słodka trucizna,
lek który okazał się narkotykiem,
mentalna burza
i ten łzawy deszcz
delikatnie obmywający świat dookoła,
świat w którym uczucia żyją własnym życiem...
Ja.
Ty.
My?
Nie.
Ja.
Ty.
Osobno.
Połączyła nas jakaś nić,
ale żadne z nas nie przyznaje się do jej obecności.
Spoglądając tęsknym wzrokiem,
czuję, że nie wypowiem tego na głos.
A czego?
Tego.
Tego?
Tak. Tego, że kocham.
Bo to prawda. Kocham.
Ciebie.
Twoje oczy, tak ciemne i nieodgadnione,
twój uśmiech, kryjący tajemnicę
i twój głos, często niepewny swego.
Upadł na ziemie róży płatek
to był znak...
tylko...czego?
piątek, 26 kwietnia 2013
Słowo ( kwiecień 2013 )
Z tyłu zeszytu, ukryte przed nauczyciela wzrokiem,
na głos nigdy nie czytane przed zmrokiem,
najskrytsze myśli, poetyckie pragnienia,
pozytywne słowa wśród bólu i cierpienia.
Tył zeszytu, spowiednikiem poetki,
słowa delikatnie jak złociste nagietki.
Świat to tylko słowo dla poety,
równocześnie wzniosłe jak wolność i zwyczajne jak rolety.
Świat jest słowem, słowem zapisanym,
jak kolor, nigdy nie opisanym.
Kolejne dzieło z matematyki, tym razem o dziwo nie o miłości :P
na głos nigdy nie czytane przed zmrokiem,
najskrytsze myśli, poetyckie pragnienia,
pozytywne słowa wśród bólu i cierpienia.
Tył zeszytu, spowiednikiem poetki,
słowa delikatnie jak złociste nagietki.
Świat to tylko słowo dla poety,
równocześnie wzniosłe jak wolność i zwyczajne jak rolety.
Świat jest słowem, słowem zapisanym,
jak kolor, nigdy nie opisanym.
Kolejne dzieło z matematyki, tym razem o dziwo nie o miłości :P
Blizna duszy ( Kwiecień 2013 )
Każde uczucie cię zmienia,
choć nie zawsze świat zmiany docenia.
Uczucie to rana, przekleństwo,
ból, niebezpieczeństwo.
Minie? Z pewnością.
Ustąpi przed nową codziennością,
lecz żadna maść cudowna
i żadna magia niewiarygodna,
blizn z duszy nigdy nie wymaże
i tylko czas konsekwencje pokaże.
^Czyli na wolnej matmie gimnazjaliści się nudzą :P Bo przecież po egzaminach jesteśmy taaaacy zmęczeni, że musieliśmy mieć same wolne lekcje ^^
choć nie zawsze świat zmiany docenia.
Uczucie to rana, przekleństwo,
ból, niebezpieczeństwo.
Minie? Z pewnością.
Ustąpi przed nową codziennością,
lecz żadna maść cudowna
i żadna magia niewiarygodna,
blizn z duszy nigdy nie wymaże
i tylko czas konsekwencje pokaże.
^Czyli na wolnej matmie gimnazjaliści się nudzą :P Bo przecież po egzaminach jesteśmy taaaacy zmęczeni, że musieliśmy mieć same wolne lekcje ^^
środa, 24 kwietnia 2013
Hemoglobina w krwinkach, ty w mej głowie ( Kwiecień 2013, egzaminy )
Jak myśleć? Jak żyć?
Jak w piekle szkolnym, skupioną być?
Zachowanie logiki proporcjonalnie wprost spada,
gdy ból miłości, kolejne ciasne pętle na serce zakłada.
W moim umyśle jak w przeszłości,
bitwa trwa, pełno ofiar,bólu krwi i kości.
Stajesz w szranki z Aksolotlem, takim płazem,
test, czy ty? O czym myśleć? Co wygra tym razem?
Za zamyślonym, załzawionym wzrokiem,
myślę nad kończącym się, kolejnym szkolnym rokiem.
Nie wiem czy pragnę, aby zakończenie szybciej nadeszło,
czy chcę aby uczucie moje, do ciebie w końcu do historii przeszło.
Miłość boli, prawda do szczera,
na matematyce jak serca wyglądają zera.
Jedno spojrzenie celnie i szybko chwieje równowagę,
kochanie,kochanie, przy tobie naprawdę tracę rozwagę.
I gdybyś tak choć słowo ze mną zamienił,
bardzo byś mój humor tak zmienny odmienił.
Nie milcz, lecz i na mnie nie czekaj, bo nieśmiałość mam w duszy,
milczą usta, uważnie obserwują oczy, uważnie detali nasłuchują uszy.
Jak w piekle szkolnym, skupioną być?
Zachowanie logiki proporcjonalnie wprost spada,
gdy ból miłości, kolejne ciasne pętle na serce zakłada.
W moim umyśle jak w przeszłości,
bitwa trwa, pełno ofiar,bólu krwi i kości.
Stajesz w szranki z Aksolotlem, takim płazem,
test, czy ty? O czym myśleć? Co wygra tym razem?
Za zamyślonym, załzawionym wzrokiem,
myślę nad kończącym się, kolejnym szkolnym rokiem.
Nie wiem czy pragnę, aby zakończenie szybciej nadeszło,
czy chcę aby uczucie moje, do ciebie w końcu do historii przeszło.
Miłość boli, prawda do szczera,
na matematyce jak serca wyglądają zera.
Jedno spojrzenie celnie i szybko chwieje równowagę,
kochanie,kochanie, przy tobie naprawdę tracę rozwagę.
I gdybyś tak choć słowo ze mną zamienił,
bardzo byś mój humor tak zmienny odmienił.
Nie milcz, lecz i na mnie nie czekaj, bo nieśmiałość mam w duszy,
milczą usta, uważnie obserwują oczy, uważnie detali nasłuchują uszy.
wtorek, 16 kwietnia 2013
W czarów krainie ( kwiecień 2013 )
Alicja wylądowała w krainie czarów,
matkę polkę przykuto do garów,
Hades w świecie pełnym mieszka kości,
a mnie wrzucono, do studni miłości.
To kraj całkiem inny od rzeczywistego,
to dawka czegoś niemoralnego.
Kręcę się, gubię drogę,
jednocześnie i radość czuję i trwogę.
Miłość jest wielka, to wiem z pewnością,
w końcu jest ona, moją codziennością.
Mimo przesądów, nie jest ona rajem,
nie wiele ma wspólnego, ze spokojnym gajem.
Jednakże sporo też od piekła odbiega,
gdzieś pośrodku, między nimi się zbiega.
Miłość to miłość, kraina mała pośród krain głównych,
zaludniona wsypa, pośród wysp bezludnych,
My dla miłości, nie ona dla nas istnieje,
niczym halny z głów czapki zrywa, bo bardzo mocno wieje.
środa, 20 marca 2013
Modlitwa wariatki (marzec 2013 )
Chciałabym mieć Cię tylko dla siebie...
chcę Ciebie, tylko Ciebie.
Tego nie zrozumie, ten kto nie kocha...
Trzymajcie łapy precz,od niego- wynocha!
Chciałabym mieć Ciebie,
Ty mój, Tobie wszystkie gwiazdy na niebie.
O każdej porze cenę każdą zapłacę,
zrobię wszystko - nigdy Cię nie stracę.
Tylko o Ciebie proszę niebiosa,
to dla Ciebie, w boju moja staje kosa.
Kocham, kocham, kocham - kocham Ciebie,
Uzależniłeś mnie od siebie,
to psychiczna miłość, łączy nas choroba,
niby uczucie, a jednak trwoga.
Wiem, że gdy uśmiecham się słodko,
wcale nie myślisz "złotko".
Boisz się mnie, przyznaj szczerze,
nie! Nie mów, i tak nie uwierzę.
To psychiczne przywiązanie,
chore oddanie.
Nienormalny taniec szalonej wariatki,
spójrz kochanie, słońce wyszło, kwitną kwiatki.
Nie bój się, ja dam ci bezpieczeństwo,
tylko porzuć, dla mnie społeczeństwo.
Nóż moją bronią, robię to dla Ciebie,
głupku, uzależniłeś mnie od siebie.
To psychiczne uczucie, to które nas łączy,
miłość pełna cierni, świadomość cała z kłączy.
PS Nie myślcie, że jestem wariatką... nasłuchałam się piosenek Mayu xD
piątek, 15 marca 2013
Oczko ( marzec 2013 )
Boję się patrzeć ludziom w oczy,
spojrzenie nie kłamie, lecz często się droczy.
Spojrzałeś raz, pewnie bez zamiaru,
niewinnie, jak postać z koszmaru.
Drugi raz, możliwe, że się pomyliłeś,
możliwe, że na chwilę zabłądziłeś.
Trzeci, czwarty, kolejne...
przez ciebie, nastroje mam chwiejne.
Najłatwiej zakochać się w oczu toni,
uczucie, nie sercem, lecz spojrzeniem goni.
Może to przypadek, może mi się zdaje,
lecz z każdym spojrzeniem, ślad na duszy zostaje.
Czy tego chciałeś, zupełnie nie mam pojęcia,
spojrzenie, lepiej działa, niż wszelkie objęcia.
Sztuczka, niestety zadziałała,
kolejna rana, na duszy została.
Teraz, gdy twoje oczy zobaczę,
grunt pod nogami tracę,
nieśmiała jestem szalenie,
chowam się, nie zobaczysz jak się rumienie.
spojrzenie nie kłamie, lecz często się droczy.
Spojrzałeś raz, pewnie bez zamiaru,
niewinnie, jak postać z koszmaru.
Drugi raz, możliwe, że się pomyliłeś,
możliwe, że na chwilę zabłądziłeś.
Trzeci, czwarty, kolejne...
przez ciebie, nastroje mam chwiejne.
Najłatwiej zakochać się w oczu toni,
uczucie, nie sercem, lecz spojrzeniem goni.
Może to przypadek, może mi się zdaje,
lecz z każdym spojrzeniem, ślad na duszy zostaje.
Czy tego chciałeś, zupełnie nie mam pojęcia,
spojrzenie, lepiej działa, niż wszelkie objęcia.
Sztuczka, niestety zadziałała,
kolejna rana, na duszy została.
Teraz, gdy twoje oczy zobaczę,
grunt pod nogami tracę,
nieśmiała jestem szalenie,
chowam się, nie zobaczysz jak się rumienie.
Odpowiedz chłopcze ( marzec 2013 )
Kochanie,
jedno tylko mam pytanie,
jedną rzecz wiedzieć pragnę,
inaczej, tego co czuję, nigdy nie ogarnę.
Kochanie, powiedz mi proszę,
twoją odpowiedź, światu ogłoszę.
Kochanie, twierdzę, że na zbyt wiele sobie pozwalasz,
więc chłopcze racz powiedzieć, co ty odpieralasz?
jedno tylko mam pytanie,
jedną rzecz wiedzieć pragnę,
inaczej, tego co czuję, nigdy nie ogarnę.
Kochanie, powiedz mi proszę,
twoją odpowiedź, światu ogłoszę.
Kochanie, twierdzę, że na zbyt wiele sobie pozwalasz,
więc chłopcze racz powiedzieć, co ty odpieralasz?
wtorek, 12 marca 2013
Przetrwać wyzwanie ( marzec 2013 )
Nienawidziłam miłości.
Nie chciałam jej teraz, lecz w dalekiej przyszłości.
Zakochałam się. Nikt nie pytał o zdanie,
los trudne wyznaczył zadanie.
Dwóch chłopców, na mej drodze postawił,
dwóch, niedostępnych, Mnie samą zostawił.
To próba, próbka która właśnie trwa,
moja miłość, moja gra.
Nie chciałam jej teraz, lecz w dalekiej przyszłości.
Zakochałam się. Nikt nie pytał o zdanie,
los trudne wyznaczył zadanie.
Dwóch chłopców, na mej drodze postawił,
dwóch, niedostępnych, Mnie samą zostawił.
To próba, próbka która właśnie trwa,
moja miłość, moja gra.
sobota, 9 marca 2013
Kuroshitsuji* (marzec 2013 )
Sługo piekieł, lokaju nocy,
teraz, w tej chwili, twojej chcę pomocy.
Czarny kamerdynerze, podaj mi swoją dłoń,
w nieznaną skocz ze mną toń,
Oddany niewolniku, czemuż nie wykonujesz zadania?
Teraz. Szybko. Swe przedstaw żądania.
Psie piekieł, na me bądź wezwanie,
na moje każde, bądź zawołanie.
Warunek? Cena nie gra roli,
wszystko, byleś słuchał mej woli.
Dusza powiadasz?
Nocny kundlu... wygórowane prośby składasz.
Dobrze. Wszystko uczynię dla własnej ambicji,
w porządku, nie ma spraw, w piekieł stanę koalicji.
Sługo mroku, podnóżku szatana,
padaj, przede mną na kolana.
Moje chore rozkazy, dla ciebie być muszą świętością,
mój sługo, do mnie się odnoś z szacunkiem i grzecznością.
* Kuroshitsuji ( jap. Czarny Lokaj ) - anime. Nie będę spoilerować, odsyłam do oglądania.
teraz, w tej chwili, twojej chcę pomocy.
Czarny kamerdynerze, podaj mi swoją dłoń,
w nieznaną skocz ze mną toń,
Oddany niewolniku, czemuż nie wykonujesz zadania?
Teraz. Szybko. Swe przedstaw żądania.
Psie piekieł, na me bądź wezwanie,
na moje każde, bądź zawołanie.
Warunek? Cena nie gra roli,
wszystko, byleś słuchał mej woli.
Dusza powiadasz?
Nocny kundlu... wygórowane prośby składasz.
Dobrze. Wszystko uczynię dla własnej ambicji,
w porządku, nie ma spraw, w piekieł stanę koalicji.
Sługo mroku, podnóżku szatana,
padaj, przede mną na kolana.
Moje chore rozkazy, dla ciebie być muszą świętością,
mój sługo, do mnie się odnoś z szacunkiem i grzecznością.
* Kuroshitsuji ( jap. Czarny Lokaj ) - anime. Nie będę spoilerować, odsyłam do oglądania.
poniedziałek, 4 marca 2013
Yandere* ( luty 2013 )
Wzorując się na nieistniejącej postaci,
w chwili gdy umysł kontrole traci,
z siekierą i ostrzem w bolesnym tańcu,
po nierównym życia spaceruję szańcu.
Ja katem jestem, ja jestem ofiarą,
przez więzienie kroczę, z goryczy pełną czarą.
Uczucia coraz mocniej krwawią,
mentalne ręce nimi się bawią.
Dwóch posłańców i jedna ja, diablica
oni, dzieci zła, ja ich pomocnica.
Mord na uczuciach, krwawy, bezlitosny,
Ich los, żałosny.
Zginą śmiercią tragiczną, zapomniane,
bezwzględnie, uczucia niepotrzebowane.
* Yandere – typ postaci z mangi bądź anime, pozornie miłych i przyjaznych, jednak w rzeczywistości wrogo nastawionych do świata i mających skłonności do chorób psychicznych. Charakter Yandere ma podłoże miłosne.
Obcy znajomi ( luty 2012 )
Znam się, lecz to czysto teoretyczne pojęcie,
to uczucie gdy cię widzę, strach, koszmarne przejęcie.
Znamy się… tak twierdzimy,
lecz to tylko powierzchowne, prawdy nie widzimy.
Wiem o Tobie tyle, ile sama się dowiedziałam,
ja także o sobie, nic Ci nie powiedziałam.
Znamy się z uśmiechów, z każdego spojrzenia,
ja Cię znam także, z mojego marzenia.
Mówi się, że spojrzenie więcej mówi niż słów miliony,
jeden gest… tak wyczekany, upragniony.
Znamy się, czy nie? Przyjaźnimy się? Sama straciłam rachubę,
stoję nad przepaścią, krok przyniesie zgubę.
to uczucie gdy cię widzę, strach, koszmarne przejęcie.
Znamy się… tak twierdzimy,
lecz to tylko powierzchowne, prawdy nie widzimy.
Wiem o Tobie tyle, ile sama się dowiedziałam,
ja także o sobie, nic Ci nie powiedziałam.
Znamy się z uśmiechów, z każdego spojrzenia,
ja Cię znam także, z mojego marzenia.
Mówi się, że spojrzenie więcej mówi niż słów miliony,
jeden gest… tak wyczekany, upragniony.
Znamy się, czy nie? Przyjaźnimy się? Sama straciłam rachubę,
stoję nad przepaścią, krok przyniesie zgubę.
Do Ciebie ( luty 2013 )
Przy Tobie czuję się, jak księżniczka na zamku,
przy Tobie jestem, jak słońce o poranku.
Tylko w Twojej obecności, wiem gdzie być muszę,
zabrałeś mi serce, zabrałeś i duszę.
Miłość… czy to właśnie ona?
Dlaczego więc, me szczęście kona?
Na krwawym łożu, zostawiłam nadzieję,
w środku usycham, choć przy Tobie promienieję.
Wydaję się być wiecznie szczęśliwa i radosna,
lecz w mej duży trwa zima, nigdy nie nadejdzie wiosna.
Kocham… jedno słowo…
Kocham… wciąż na nowo.
Miłości nieodwzajemnionej kwitnie kwiat,
przeciwko mnie Ty, przeciwko mnie świat.
Krwawa łza, na duszy pada rany,
czemuż Ty sercu, tak bardzo jesteś ukochany?
Smutek ( maj 2012 )
Boli mnie to, co we mnie jest porażką,
choćby błąd mój, dziecinną był igraszką.
Często tak mam, że widzę same wady,
mam doła i ze wszystkimi szukam zwady.
O zaletach i talentach, bardzo łatwo zapominam,
lecz do listy swych wad, kolejne punkty dopinam.
Nienawidzę chwil, gdy nie potrafię przywrócić uśmiechu,
żeby nikt nie widział, łzy wycieram w pośpiechu.
Czasem płaczę, zupełnie bez powodu,
na temat złych chwil, nie potrafię skończyć wywodu.
Uwielbiam się śmiać, lecz często płaczę, łzy wylewam,
niewiadomego pochodzenia, smutek rozlewam.
„Dość!” – krzyczę, przestaję się smucić,
do czasu aż dziwny, dół zechce wrócić.
Dziś ( luty 2013 )
Nie ma „dzisiaj”. Zniknęło.
Jest „wczoraj” jest „jutro”, „dziś” zaginęło.
Wciąż myślisz o tym co było,
o tym co trwało, lecz już się skończyło.
Tęsknie spoglądasz na wskazówki zegara,
czas wygląda zza pieca, niczym nocna mara.
Wiesz, że to nie wróci. To przeszłość, to już nieistotne,
lecz mimo to, twe oczy, pozostają markotne.
Gdy zapominasz o tęsknocie za przeszłością,
znów nie tym co trzeba, bo martwisz się przyszłością.
Snujesz wywody, nad tym co jeszcze zrobić musisz,
dokąd pojedziesz i skąd wrócisz.
To, że TERAZ jesteś szczęśliwy, najmniejszego nie ma znaczenia,
bo dla ciebie, liczą się tylko plany i wspomnienia.
Wszelkie wydarzenia, nie graja tu żadnej roli,
idź, myśl do woli.
Nie ma „dzisiaj”? Jest. Ja nim żyję,
nowy dzień, złotymi nićmi szyję.
Mimo cierpienia ( Luty 2013 )
Tyle czasu już minęło,
tyle sekund upłynęło,
świat nie zatrzymał się ni na minutę,
mimo przegranej, wciąż o swą walczę redutę.
W boju, choć już z boku,
idę, mimo,że nie mogę zrobić kroku.
Sprawa przegrana, lecz iskra się tli,
nadzieję mordują wciąż na nowo ludzie źli.
Chwiejnie na nogach stoję,
a w duszy, strasznie się boję.
Upadła ma twierdza, Bastylia zdobyta,
lecz we mnie wciąż tkwi, siła ukryta.
Świat przeciw mnie, ja przeciw niemu,
odbuduję mą twierdzę, kamień po kamieniu.
I choć teraz padam, bo rady nie daję,
to jestem jak Feniks, z czasem z popiołów wstaję.
Słodko-gorzkie życie ( luty 2013 )
Szczęście… słodycz zamknięta w zwykłych słowach,
delikatne, niczym wianki na dziecięcych głowach,
lecz tak samo jak i kwiaty te, ulotne.
Znika, ucieka i tylko policzki pozostają wilgotne,
od łez, które rozsuwają zasłonę złudzenia,
pokazują tęsknoty, pragnienia.
Smutek… realność… gorzkie cierpienie,
lekki wiat, resztki nadziei, szczęścia wspomnienie…
Zmowa bogów ( Luty 2013 )
Żyję na świecie, choć na dla świata,
minuty mijają niczym godziny, miesiące niczym lata.
Jestem tu, choć mnie nie ma, myślami wędruje,
gdzieś ponad tym wszystkim, z głową w chmurach baluje.
Morfeusz odebrał mi sen, nie śpię lecz szlocham,
nienawidzę, nie kocham.
W mej głowie, brzmią Zeusa pioruny,
morderczej muzyki, Apolla słyszę struny.
Na słodkości z Demeter kosza, nawet patrzeć nie mogę,
a Afrodyty spojrzenie, przyprawia mnie o trwogę.
Hera mówi, że rozkoszy małżeństwa zaznać mi nie pozwoli,
a ja już wolę walki, tracę powoli…
On z bogami, także jest w zmowie,
ja nie mam siły, nawet dać Mu po głowie.
Do Afrodyty ( Luty 2013 )
Mówisz, że wzloty i upadki kochasz,
powiadasz, że na romantycznych filmach szlochasz.
Twierdzisz, że miłość Cię wzrusza,
lecz dlaczego cierpienie me, Cię wcale nie rusza?
Rzucasz mi pod nogi kłody i kamienie,
przez łez każesz, przechodzić strumienie.
W najgorsze bagno, prowadzisz przez las cierniowy,
moja trasa omija, szczęścia chruśniak malinowy.
Afrodyto! Przez Ciebie w miłość straciłam wiarę,
zmieniłaś ją w jedną, wstrętną poczwarę.
Przestań, natychmiast! Przestań mym losem się bawić,
czy…to da się jeszcze naprawić?
Proszę, błagam… miłość nie powinna być cierpieniem,
lecz słodkim, ciepłym uczuć strumieniem…
Droga ( styczeń 2013 )
Ku nowej dziś idę drodze,
po kolana, po bas w wodzie brodzę.
We włosach liści cała chmara,
przy uchu bzyk słyszę komara.
Zamykam oczy, żeby piach w nie wleciał,
jakiś robak przyszedł lecz odleciał.
Jak w ruchomych pisakach, powoli się zapadam,
niby ze skały, z prostej drogi spadam.
Potykam się. Potykam o kamień,
lecz podnoszę go i iskry krzeszę, to krzemień.
Bosą stopą wchodzę w pokrzywy,
lecz los dla mnie jest litościwy,
bo te chwasty co miałby być parzące,
tylko lekko są kujące.
Ta droga, to życie
więc wyznam teraz skrycie,
że choć każdy dzień mnie przeraża,
to szczęścia chwila cierpienie nagradza.
po kolana, po bas w wodzie brodzę.
We włosach liści cała chmara,
przy uchu bzyk słyszę komara.
Zamykam oczy, żeby piach w nie wleciał,
jakiś robak przyszedł lecz odleciał.
Jak w ruchomych pisakach, powoli się zapadam,
niby ze skały, z prostej drogi spadam.
Potykam się. Potykam o kamień,
lecz podnoszę go i iskry krzeszę, to krzemień.
Bosą stopą wchodzę w pokrzywy,
lecz los dla mnie jest litościwy,
bo te chwasty co miałby być parzące,
tylko lekko są kujące.
Ta droga, to życie
więc wyznam teraz skrycie,
że choć każdy dzień mnie przeraża,
to szczęścia chwila cierpienie nagradza.
Plama na aksamicie ( Styczeń 2013 )
Szkarłat w bieli,
kamień wśród miękkiej pościeli,
światło w ciemności,
kropla krwi na stosie kości.
Nie pasuje.
Widok psuje.
Nie na miejscu
.Jak niemowlę, na ślubnym kobiercu.
Załamie ogólnego schematu,
w ogrodzie zniszczenie kwiatu.
Rytmu zaburzenie,
uczuć zniewolenie
.Niby każdy inny lecz żadna wizja nie jest nowa
jak mantrę te same powtarzane są słowa.
Wyłam się, bądź inny, zostaniesz wyśmiany,
przez bydło identyczności, przez klony pokonany.
Inność. Czym jest? Jest wyróżnieniem,
bezbarwnych mas, tłumu pragnieniem.
kamień wśród miękkiej pościeli,
światło w ciemności,
kropla krwi na stosie kości.
Nie pasuje.
Widok psuje.
Nie na miejscu
.Jak niemowlę, na ślubnym kobiercu.
Załamie ogólnego schematu,
w ogrodzie zniszczenie kwiatu.
Rytmu zaburzenie,
uczuć zniewolenie
.Niby każdy inny lecz żadna wizja nie jest nowa
jak mantrę te same powtarzane są słowa.
Wyłam się, bądź inny, zostaniesz wyśmiany,
przez bydło identyczności, przez klony pokonany.
Inność. Czym jest? Jest wyróżnieniem,
bezbarwnych mas, tłumu pragnieniem.
Pragnienie ( Styczeń2013 )
Podaj mi dłoń, nie bój się,
przyrzeczenie składam:nie skrzywdzę cię.
Spójrz mi w oczy, nie wstydź się nigdy więcej,
proszę, zrób to jak najprędzej.
Pokażę ci mą duszę,
wszelkie mury, między nami skruszę.
A jeśli znowu oddalić się zachcesz, wolno cię puszczę,
z objęć swych wypuszczę.
Ale daj mi jedną chwilę, jedną, jedyną wspólną,
a za chwile odejdę i znów będę potulną
.Spełni me pragnienie, chociaż na minutę,
zburzę wszelkie mury, zburzę mą redutę.
przyrzeczenie składam:nie skrzywdzę cię.
Spójrz mi w oczy, nie wstydź się nigdy więcej,
proszę, zrób to jak najprędzej.
Pokażę ci mą duszę,
wszelkie mury, między nami skruszę.
A jeśli znowu oddalić się zachcesz, wolno cię puszczę,
z objęć swych wypuszczę.
Ale daj mi jedną chwilę, jedną, jedyną wspólną,
a za chwile odejdę i znów będę potulną
.Spełni me pragnienie, chociaż na minutę,
zburzę wszelkie mury, zburzę mą redutę.
Chcemy ( Zabawa z rymami typu AB, Styczeń 2013 )
Ten deszcz,
co niby łzy spada z nieba
.I dreszcz,
jak u głodnego na widok chleba.
Niecodzienny ból samotności,
chcemy piękna bez cienia,
bez bólu miłości,
spełnia jednego pragnienia.
co niby łzy spada z nieba
.I dreszcz,
jak u głodnego na widok chleba.
Niecodzienny ból samotności,
chcemy piękna bez cienia,
bez bólu miłości,
spełnia jednego pragnienia.
Teraz ( wrzesień 2012 )
Chwili minionych już nie rozpamiętuję,
w przyszłość z lękiem się nie wpatruję.
Carpe diem, jak mawiali Rzymianie,
bo z dzisiaj, jutro wspomnienie zostanie.
Żyję chwilą, nie oglądam się przez ramię,
bo przeszłość, jest jak maleńkie znamię.
Nie wybiegam w przyszłość, nie warto,
zmartwienia me wszelkie, w proch roztarto.
Dziś liczy się tylko to, co tu i teraz,
o przyszłości pomyślę później ,zaraz.
Teraz tylko Carpe diem, tylko to, co najważniejsze,
to co dobre i najpilniejsze.
Carpe diem, chwytaj dzień,
niech nie straszny ci będzie, żaden cień.
Matka Zlękniona ( wrzesień 2012 )
Ze łzami w oczach,
po górskich biegnie zboczach.
Syna swego obejmuje,
płacze, lecz decyzji nie żałuje.
„Kochanie, dasz radę” szepce zlękniona,
biegnie, matka przerażona.
Ostatnie nadzieję w dziecięciu pokłada,
gdy wśród śniegu i siana, malca układa.
Gdyby ktoś ją wtedy widział,
choćby płacz tej matki słyszał,
nie zobaczył by w niej bogini którą była,
a prostą matkę, która dziecię zostawiła.
Lecz ona musiała, dziecko chciała ratować,
bo nie umiała, przestać go miłować.
Mąż jej Kronos, Pan i władca,
choć bóg, większy z niego kat, niż zbawca.
Władza przesłoniła mu oczy,
zaślepiony nienawiścią kroczy.
Dzieci własne zjada,
bo przeraża go przepowiedziana zdrada,
lecz Reya dość już tego miała,
zamiast Zeusa, kamień mu podała.
Dziecko wśród gór ukryła,
bo kochającą matką była.
„Kiedyś to ty będziesz władcą,
moim małym, kochanym zbawcą”
taką dziecku śpiewała kołysankę,
prostą, słodką mruczankę.
Laur Apolina ( wrzesień 2012 )
Przerażenie zakwitło w jej sercu,
bo on postawić ją chciał, na ślubnym kobiercu.
„Nie” krzyczała,
biegła, uciekała.
Lecz on ją gonił, wciąż, niestrudzenie,
wielkie było jego pragnienie.
Nie poddawał się, nie zamierzał odpuścić,
okazji na ślub z nią przepuścić.
Ostatniej nadziei, Nimfa się złapała
i do swego ojca, głośno zawołała:
„Pomóż mi, ratuj, nie chcę żoną być Apollina,
zmień mnie w coś, może być wierzba, może być kalina!”.
Wiatr powiał mocniej i Nimfa zniknęła,
ku nowej powłoce jej dusza pomknęła.
Nadbiegł Apollo, usiadł i łzę uronił,
nie ma dziewczyny, za którą tak gonił.
W drzewko Laurowe, Dafne się zmieniła,
cierniem w serce boga, mocno ugodziła.
„Dlaczego to zrobiłaś? Czy to moja wina?
Dlaczego nie chciałaś, pokochać Apollina?”.
W smutku i żalu, bóg otarł oczy
i spojrzał na ten Laur uroczy.
Utkał wieniec, założył na skronie,
„ma miłość w żalu utonie”,
zapłakał raz ostatni, powrócił do domu,
choć smutny, nie wyżalił się nikomu.
Tanatos ( wrzesień 2012 )
Przez jałową krainę, dwóch kroczy braci,
idą razem, lecz osobno, jeden drugiego z każdym krokiem traci.
Bliźnięta, tak sobie bliskie, podobni lecz różni,
gdyż wspólną drogę, zatracili gdzieś w próżni.
Oddalają się od siebie, bo gdzie indziej są oczekiwani,
w innych światach, z innych miejsc wołani.
Mitologiczni bliźniacy, dzieci Nyks, pani Nocy,
zrodzeni przy Ereba, Ciemności pomocy.
Hypnos, ziewaniem żegna brata,
by sny rozsiewać za pomocą gwiezdengo bata.
Krótkie „dowidzenia” i znika, odchodzi,
bo tylko świat senny, boga tego obchodzi.
Tanatos w dal za bratem spogląda,
lecz ten ani chwili się nie ogląda.
Znów w samotności siada,
czarne skrzydła powoli rozkłada.
Jest bogiem śmierci, lecz mimo to marzy,
zastanawia się, co wieczność przyniesie, co się wydarzy.
Odźwierny piekieł, wierny sługa swego pana,
lecz to nie jemu, władza jest dana.
Wie, że przeznaczenia nie zmieni,
lecz tego co ma, nigdy nie doceni.
Chciałby coś zmienić, wreszcie wyjść z cienia,
pozbyć się ostatnich, głosów sumienia.
Aby rządzić, władać ciemnością,
plany swe snuje ze starannością.
Lecz przychodzi moment, gdy piekieł musi otworzyć bramy,
bo nie jemu przeznaczone bale, nie jemu piękne damy.
Wszystkie plany władzy, jak bańka pękają mydlana,
odleciała, senna ukochana.
Tanatos, Hadesa sługa, strażnik bram w zaświatach,
do swego losu się przyzwyczaił, w czarnych nie tonie kwiatach.
Eros ( wrzesień 2012 )
Na Olimpie, zgromadzenie,
wielkie, boskie posiedzenia.
Z morskiej piany na świat przyszła,
z morza ku nam panna wyszła.
Piękna Afrodyta, delikatna bogini urody,
przyszła do nas z toni wody.
Na jej urodzinach, zebrał się tłum bogów,
sami przyjaciele, wokół żadnych wrogów.
Biedna cicho w kącie stała,
na zabawę sił nie miała.
Swe marzenie w sercu kryła,
biedna, smutna Bieda była.
Ponad wszystko z Dostatkiem chciał mieć dzieciątko,
małe, drobne, piękne zawiniątko.
Położyła się koło Dostatku i leży,
w swe szczęści Bieda nie wierzy,
dziecko mieć będzie, udało się, udało,
w końcu się to stało.
Po miesiącach wielu,
Bieda dotarła do celu,
synka powiła, małego,
skrzydlatego.
Eros, bożek miłość,
seksu, namiętności.
Podwójna w chłopcu drzemie natura,
zmieszane uboga i bogata kultura.
Podąża, goni, biegnie za tym co piękne,
lecz poszukiwania jego, zawsze są daremne.
Nie jest ani bogaczem, ani biedakiem,
nie jest królem, nie jest prostym rybakiem.
Nie jest głupi, nie jest mądry szczególnie,
nie stawia się w walce, lecz nie idzie też potulnie.
Eros, chłopiec z Afrodyty orszaku,
przez ze mnie porównany jest, do róży krzaku,
bo choć piękny i uroczy,
to po krzywej drodze kroczy.
Jest jak kwiat, kwiat z kolcami,
daje i niszczy, dniami i nocami.
Mroczny książe ( wrzesień 2012 )
Książę ciemności,
w ręku jego, miecz, ostrze z kości.
Klinga czernią połyskuje,
mroczny pan, swe plany snuje.
Armię szkieletów ma na wezwanie,
wystarczy jedno jego zawołanie.
Mroczny dziedzic, syn władcy Umarłych,
strach budzi w uśpionych sercach Zmarłych.
Księże z Hadesa krainy,
nie straszne mu piekło i kar równiny.
Jego wzrok, respekt buduje,
potęgę innych on szybko rujnuje.
Heros który przez zaświaty się przechadza,
z Hadesem się naradza.
Nico di Angelo, po drodze stąpa z kości,
mroczny, upadły, anioł ciemności.
Monotonia ( Wrzesień 2012 )
Kolejny dzień dobiegł końca,
księżyc wschodzi, nie widać już słońca.
Po raz kolejny myślę, że jutro lepiej będzie,
ta myśl towarzyszy mi wszędzie.
Niestety, złudna nadzieja moja,
me życie, to jedna wielka Troja.
Wciąż oblężenie prowadzą nieprzyjaciele,
fałszywi ludzie, udawani pocieszyciele.
Wszystko dookoła sztuczne, wymuszone,
niczym róże na oknie, zwiędłe, wysuszone.
Monotonia dnia przytłacza mą duszę,
gdy po raz kolejny, przez miejską przedzieram się głuszę.
Pragnę coś zmienić, lecz nie potrafię,
nie wiem, czy do celu swego trafię.
Świat jest przeciwko, tak mi się zdaje,
chyba tylko, płacz mi pozostaje…
Czekam na lepsze jutro, lecz czy nadejdzie?
Czy może nadzieja, już całkiem… odejdzie?
Pan Wena ( wrzesień 2012 )
Gdybym była półboskim Herosem,
dzielnie walczyłabym ze swoim losem.
Potworów chmara byłaby mi nie straszna,
byłabym dzielna, bystra, odważna.
Gdybym nagle, wampirem się stała,
w cieniu bym żyła, w cieniu bym się chowała.
Krew mym obiadem, ciemność mym domem,
lecz w strachu bym żyła przed srebrem i chromem.
A gdybym tak nagle z Hogwartu dostała sowę,
zaraz piękną w Ministerstwie wygłosiłabym mowę.
Setkę czarów bym opanowała,
wspaniałą czarownicą bym została.
A gdyby tak, gdybnia zakazano
i gdyby za to do więzienia wsadzano,
pewnie dostałabym dożywocie,
bo pomysłów niestworzonych mam krocie.
Czasem mam ochotę moją wyobraźnie, w złotej zamknąć klatce,
gdzieś na strychu w skrzyni lub szpitalnej izolatce.
Zbyt wiele pomysłów w jednej chwili,
czasem wszystko mi się myli.
Wyobrażam sobię, Herosa młodego,
lecz zaraz oczami duszy, Czarownika widzę starego.
Setka zaczętych opowiadań, komputer nie daje rady,
wszędzie na pulipice, różnych historii mam ślady.
To wszystko, w jedną zlewa się opowiedź,
moją wielką, pomysłową, pisarską spowiedź.
W mej duszy mieszka pisarz co żyje i tworzy,
czasem się boję,które drzwi jeszcze otworzy.
A gdy kiedyś świat pozna me nazwisko,
powiem, że to jemu zawdzięczam wszystko,
bo pan Wena nie słucha zakazów,
nakazów i rozkazów,
bo dla niego liczy się sztuka,
on we mnie setek pomysłów szuka,
a ja mu na to pozwalam,
myśli swoje wyzwalam.
Ra ( wrzesień 2012 )
Zaczyna się dzień, nastaje poranek,
słoneczny do życia, budzi się kochanek.
W kraju piramid odwieczna zaczyna się walka,
słoneczna Ra, wyrusza barka.
Boga o trzech wcieleniach, strażnik pilnuje,
Set, bóg burz, który jako szakal w historii króluje.
Ciężka droga bogów czeka,
długa jest mistyczna rzeka.
Apopis, wąż Chaosem zwany,
jako zło wcielone jest ukazany.
Każdego dnia che połknąć Ra, czyli słońce,
toczą oni walki, ciągłe, nigdy się nie kończące.
Wyrusza Ra z Setem na barce,
by odwiecznej oddać się podróży i z wrogiem walce.
Rankiem jako Chepir, Ra się rodzi,
bóg żuk, dzięki niemu dzień nadchodzi.
Gdy słońce w zenicie, Ra się sobą staje,
aż do czasu, gdy popołudnie nastaje.
Jako Atum kończy swoją drogę,
zmęczony, skonany w sercu nosi trwogę.
Strach przed Apopiesem, każdego ranka na nowo go nawiedza,
zawsze wtedy, gdy swą barkę odwiedza.
Mityczna opowieść, która do dziś pozostaje żywa…
Może to nie baśń, może jest… prawdziwa?
słoneczny do życia, budzi się kochanek.
W kraju piramid odwieczna zaczyna się walka,
słoneczna Ra, wyrusza barka.
Boga o trzech wcieleniach, strażnik pilnuje,
Set, bóg burz, który jako szakal w historii króluje.
Ciężka droga bogów czeka,
długa jest mistyczna rzeka.
Apopis, wąż Chaosem zwany,
jako zło wcielone jest ukazany.
Każdego dnia che połknąć Ra, czyli słońce,
toczą oni walki, ciągłe, nigdy się nie kończące.
Wyrusza Ra z Setem na barce,
by odwiecznej oddać się podróży i z wrogiem walce.
Rankiem jako Chepir, Ra się rodzi,
bóg żuk, dzięki niemu dzień nadchodzi.
Gdy słońce w zenicie, Ra się sobą staje,
aż do czasu, gdy popołudnie nastaje.
Jako Atum kończy swoją drogę,
zmęczony, skonany w sercu nosi trwogę.
Strach przed Apopiesem, każdego ranka na nowo go nawiedza,
zawsze wtedy, gdy swą barkę odwiedza.
Mityczna opowieść, która do dziś pozostaje żywa…
Może to nie baśń, może jest… prawdziwa?
Wejdź, lecz uważaj ( wrzesień 2012 )
Mam klucz do miejsca pełnego czarów,
magii, zaklęć, darów.
Zamknij oczy, uspokój się, wycisz,
wszystkie zmysły powoli przycisz.
Czeka nas podróż, jednak nie realna,
ta wizyta będzie umysłowa, astralna.
Wchodzimy do krainy, gdzie wszystko jest możliwe,
magiczne i prawdziwe.
Tu spełniają się sny, nierealne marzenia,
wszystkie pragnienia.
Jednak pamiętaj, czas masz tu ograniczony,
mimo, że czujesz się uwolniony.
Kraina ta, to WYOBRAŹNIA,
twój świat, twoja jaźnia.
Zatracając się w niej, pamiętaj o rzeczywistości,
choć czasem ciężki wrócić do codzienności.
Pamiętaj o powrocie, bo gdy całkiem się zatracisz,
w przyszłości białe ściany zobaczysz, jako wariat za marzenia zapłacisz.
magii, zaklęć, darów.
Zamknij oczy, uspokój się, wycisz,
wszystkie zmysły powoli przycisz.
Czeka nas podróż, jednak nie realna,
ta wizyta będzie umysłowa, astralna.
Wchodzimy do krainy, gdzie wszystko jest możliwe,
magiczne i prawdziwe.
Tu spełniają się sny, nierealne marzenia,
wszystkie pragnienia.
Jednak pamiętaj, czas masz tu ograniczony,
mimo, że czujesz się uwolniony.
Kraina ta, to WYOBRAŹNIA,
twój świat, twoja jaźnia.
Zatracając się w niej, pamiętaj o rzeczywistości,
choć czasem ciężki wrócić do codzienności.
Pamiętaj o powrocie, bo gdy całkiem się zatracisz,
w przyszłości białe ściany zobaczysz, jako wariat za marzenia zapłacisz.
Wróżka ( wrzesień 2012 )
Wróżka leciała nad światem,
jaśniała słońcem, pachniała kwiatem.
Zatrzymała się w jednym z krajów,
w mieście, daleko od gajów.
Usiadła na parapecie okna,
uśmiechnięta i pogodna.
Przez szybę w małego dziecka spojrzała oczy,
widziała w nich ten blask uroczy.
Wróżka, istota ze świata marzeń,
zabawa z nią jak z ogniem – lecz bez oparzeń.
Niebezpieczna gra w kłamstwa i wiarę,
magię i cudów czarę.
Choć dziecko wróżkę widziało,
to jej nie zapamiętało.
Dorosło, odrzuciło zabawę,
zimną maskę przybrało – powagę.
Dorośli nie widzą magii, uciekają przed nieznanym,
zamykają się przed światem, tylko dzieciom oddanym.
jaśniała słońcem, pachniała kwiatem.
Zatrzymała się w jednym z krajów,
w mieście, daleko od gajów.
Usiadła na parapecie okna,
uśmiechnięta i pogodna.
Przez szybę w małego dziecka spojrzała oczy,
widziała w nich ten blask uroczy.
Wróżka, istota ze świata marzeń,
zabawa z nią jak z ogniem – lecz bez oparzeń.
Niebezpieczna gra w kłamstwa i wiarę,
magię i cudów czarę.
Choć dziecko wróżkę widziało,
to jej nie zapamiętało.
Dorosło, odrzuciło zabawę,
zimną maskę przybrało – powagę.
Dorośli nie widzą magii, uciekają przed nieznanym,
zamykają się przed światem, tylko dzieciom oddanym.
Marzenie ( Wrzesień 2012 )
Wiatr porwał mi marzenie.
Uciekło, zostało cierpienie.
Biegam, szukam, nie mogę znaleźć,
chcę krzyczeć, czuję, że nie da się go odnaleźć.
Raz puszczone marzenie nigdy nie wraca,
w pył się obraca.
Zaginęło. Już nie mam marzeń.Nigdy więcej w słowa nie ubiorę swych wrażeń.
Bo człowiek bez celu jest jak pusta skorupa
każdy z nas, celu szuka.
Westalka ( Październik 2012 )
Gdzieś w Romie, w starożytności,
siedzi Westalka w ciemności.
Spogląda ze łzami na wygasłe ognisko,
w popiół powoli, obraca się wszystko.
Ogień zgasł, nie pomogło oddanie,
Westalka źle wypełniła zadanie.
Zawiodła Westę, Jupitera, wszystkich bogów a nawet ludzi,
każdą Westalkę, która w imię ognia się trudzi.
O wybawienie prosi Plutona,
cichutko w ciemności, przy zgliszczach kona.
Podziemny władca, od wstydu ją wybawia
i w czeluście Cienia, duszyczkę zwabia.
Stojąc przed wiecznością, jedno Westalka ma marzenie,
aby w jej ognisku, znów wesołe igrały płomienie.
Afrodyta ( wrzesień 2012 )
Tylko ciche morza słychać westchniecie,
powoli o nocy, blednie wspomnienie.
Już słońce pojawia się na nieboskłonie,
a kwiat który się budzi, rosę chłonie.
Poranek wita spokojem,
powolnym, sennym nastrojem.
Wtem, morze zaczyna się pienić,
tysiącem barw, gniewnie się mienić.
To na życie ojca targnął się Kronos
i z bólu krzyczy, okrutny Uranos.
Kropla krwi, morze wzburzyła,
podwodne, gniewne siły obudziła.
Wśród zgiełku z wody się wyłania,
resztki mroku swym obliczem odgania.
Piękna, najprawdziwsza bogini,
o perłowych włosach, drobnej linii.
Majestatycznie pośród piany, do życia się budzi,
rozgrzane serca mężczyzn wnet studzi.
Dostojna niczym łabądek,
wszędzie gdzie nie spojrzy, ład panuje i porządek.
Afrodyta, bogini miłości,
Afrodyta, ideał piękna, wdzięku, kobiecości.
Mogiła w Weronie ( wrzesień 2012 )
Białej róży płatki, pokrywają się szkarłatem,
miłość uwieńczona, tym jednym, krwawym kwiatem.
On kochał, ona kochała,
na jego grób, swą krew wylała.
Nie mogli żyć razem, nie mogli osobno,
świata po za sobą, nie widzieli podobno.
Na balu życia, tańczyć im zakazano,
osobne drogi im już wybrano,
lecz jeszcze w sercach nadzieja się tliła,
gdy dla miłości ostatnia godzina wybiła.
Nie pozwolono im żyć ze sobą,
więc krwawy kwiat, ich losu stał się ozdobą.
Wspólną mogiłę dzielą zakochani,
sobie na wieczność, we śnie oddani.
Biała róża, teraz szkarłatem pokryta,
na ich grobie, każdej nocy zakwita.
Smuga Strzały ( wrzesień 2012 )
Niebo przeszyła,
zwierzynę wypłoszyła,
ze świstem zanurzyła się w jeziorze,
w powietrzu delikatną rysując zorze.
Księżycowa strzała, księżycowej królowej,
do walki i polowań, zawsze gotowej.
Uciekł Jeleń, sarna się schowała,
bo Ona do kolejnego strzału, łuk swój przygotowała.
Artemis…śpiewa wiatr. Artemis… nuci rzeka.
Bogini na polowaniach, nigdy nie zwleka.
Kolejna strzała w lot się wzbiła,
świetlistą smugę, za sobą zostawiła.
Padło leśne zwierze,
w dla Artemidy ofierze.
Gdy słońce na horyzoncie się pojawiło,
bogini już tam nie było,
razem z księżycem się schowała,
w świetle dnia, do nocnych łowów się przygotowywała.
Hades w szkole ( wrzesień 2012 )
Brak nam mądrości,
niestety, nie mamy cierpliwości.
Brak nam chęci, brak odwagi,
nie umiemy utrzymać powagi.
W koleżankę krzesłem mierzę,
w to co widzę, dziś nie wierzę.
Czemu znowu plan zmieniają,
wciąż pomyłki jakieś mają?
Po co pytać dnia drugiego?
Ja nie umiem Angielskiego!
My Herosi, półboskie dzieci,
z energii wywracamy kosze na śmieci…
Szkoła to miejsce na powagę i ciszę,
a ja na zamieszanie jakieś liczę.
Literki rozmazują się jak szalone,
dlaczego wakacje są już skończone?!
Już wolę Hydrę i Zeusa krzyki,
niż oglądać pana od matematyki.
Na chemii w proch zmieniłam pół klasy,
dla szkoły ciężki nastały czasy.
A gdy na Polskim mity czytamy,
same kłamstwa wciąż powtarzamy.
Tylko powiedzcie czemu nikt mi nie wierzy,
że Olimp w Ameryce leży?
Twierdzą, że kłamstwa wciąż opowiadam,
a ja im tylko prawdę wyjawiam
„że bogowie żyją i świetnie się mają,”
a oni pały mi wstawiają.
„Niech jutro ojciec twój się tu zjawi”
coś nie wierzę, że się pojawi.
Tłumaczę im przecież, że jest zajęty,
a oni na to, że dzieckiem swym powinien być przejęty.
No dobrze, ale Hades w szkole?
To ja już się chyba, kłamstwem zadowolę.
Styks ( Sierpień 2012 )
Rzeka wspomnień, marzeń,
wraz z nią miliony giną wydarzeń.
Przewoźnik posępny, ponury,
jego obecność straszna jest niczym tortury.
Czeka na zapłatę, inaczej nie przepłyniesz,
na zawsze się zagubisz, zaginiesz.
Jeśli mu zapłacisz, płynie z tobą ku wieczności,
po drodze wiele miniecie kości…
Tam, na końcu drogi,
porzucić trzeba wszelkie trwogi.
W rękach sędziów los śmiertelnika,
którego życie było i znika…
Czyny stają na szali,
cały dawny świat się wali,
Eden czy kar równina?
Czy gdzieś tam czeka rodzina?
W królestwie Hadesa ważą się losy,
tych co pomagają i tych co na innych dybią trzosy,
prawi sięgną po nagrodę,
kłamcy poznają wieczną trwogę
Podróż na Olimp ( sierpień 2012 )
Zamknij oczy i wyobraź sobie moje słowa,
powiedz, czy twa dusz na podróż jest gotowa?
Oderwij się od rzeczywistości,
powiedz „nie” codzienności…
Zaczynam opowieść, więc słuchaj uważnie,
rób co mówię, postępuj rozważnie
i pamiętaj, że powtarzać nie zamierzam,
ale chodźmy już, nie do tego zmierzam.
Jesteśmy w Grecji, setki lat w przeszłości,
w czasach zupełnie innej ludzkości.
Tu wiara w bogów wielu wciąż jest żywa,
lecz czy prawdziwa?
Chodź za mną, jesteśmy na Wielkiej Górze.
Patrz! Piękne tu kwitną róże!
To Olimp, bogów kraina,
tam, przed nami, boska stoi rodzina.
Poznaj Zeusa, pana piorunów,
i Posejdona, króla monsunów,
jest i ich brat, Hades, pan umarłych,
nie jest zły, choć w gronie obraca się zmarłych.
Spójrz na Demeter, boginię urodzaju,
dzięki niej rosną zboża, wszelkiego rodzaju.
Za nią Hera, bogini małżeństwa,
ona on męża, wymaga posłuszeństwa.
Dalej Atena, mądrości dama,
za nią Artemida, dziewicza bogini co od wieków pozostaje sama,
spójrz na Aresa, boga wojny,
choć przerażający, jest bardzo dostojny.
Kolejny Dionizos, pan zabawy i wina,
dalej Hefajstos, kowal,wstydzi się go rodzina,
Afrodyta, bogini miłości
i Apollo, wzór czułości.
Hermes, rozdaje wiadomości,
on podróżuj od podziemi, do podniebnych wysokości,
między nimi Hestia stoi,
jej ognisko chroni, dzięki niej nikt się nie boi.
Czy ta wyprawa była owocna?
Może choć w małym stopniu pomocna?
Otwórz oczy, już jesteś w domu,
wróć do swych zajęć, o podróży nie mów nikomu.
Północ ( Maj 2012 )
Po północy świat zamiera,
cisza drzwi swoje otwiera.
Słucham szeptu gdzieś w oddali,
noc swą pieśnią ciemność chwali.
Sen omija mnie z daleka,
choć głęboka jest marzeń rzeka.
Nad ranem odkryje swoje pragnienia,
w dolinie snów odnajdę marzenia.
cisza drzwi swoje otwiera.
Słucham szeptu gdzieś w oddali,
noc swą pieśnią ciemność chwali.
Sen omija mnie z daleka,
choć głęboka jest marzeń rzeka.
Nad ranem odkryje swoje pragnienia,
w dolinie snów odnajdę marzenia.
Emocje ( Maj 2012 )
Miłość, ból, nienawiść,
serce ludzkie – strach i zawiść.
Niby na świecie jest dobro i zło,
lecz każdy ma w sobie i to i to.
Nie ma ludzi dobrych, nie ma złego człowieka,
jest tylko ten co na przód idzie, i ten co czeka.
Nie ma dobrych i złych ludzi,
bo każdy tak samo jak drugi się trudzi,
są tylko ci którzy właściwą zgubili drogę
i czują w sercach swoich trwogę,
oraz ci co wciąż na właściwej ścieżce,
mimo pokus znajdują się jeszcze.
Szafir ( Maj 2012 )
Gdybym miała opisać się kolorem,
nie zastanawiałabym się nad wyborem,
byłaby to barwa szafirowa,
piękna, nieodkryta, całkiem nowa.
Odrobina spokoju, dawka goryczy,
bo zegar minuty liczy.
We mnie jest dużo złości,
która tonie w do piękna miłości.
Szafir, ciepło i zimno w jednym kolorze,
który ozdabia i niebo i morze.
nie zastanawiałabym się nad wyborem,
byłaby to barwa szafirowa,
piękna, nieodkryta, całkiem nowa.
Odrobina spokoju, dawka goryczy,
bo zegar minuty liczy.
We mnie jest dużo złości,
która tonie w do piękna miłości.
Szafir, ciepło i zimno w jednym kolorze,
który ozdabia i niebo i morze.
Człowiek ( Maj 2012 )
„Kim jest człowiek?”
Pytam, próbując opanować drżenie powiek.
Spoglądam na bezimienne uśmiechy,
lecz nie znajduję w nich żadnej pociechy.
Słucham słów fałszywych, słów które kłamią,
słów, które poczucie prawdy wciąż we mnie łamią.
„Kim jest człowiek?”
Pytam, już nie mogę opanować powiek,
pozwalam aby płynął słony strumień,
bo tyle ludzi, zagłusza głosy sumień.
„Kim są ludzkie istoty,
skoro tak przyziemne ich tęsknoty?
Czemu fałsz zamieszkuje ich dusze,
emocjonalną tworząc suszę?”
Szukam zrozumienia dla bezwzględnego człowieka,
który na innych nie patrzy, na swoje dobro czeka.
Wołam, zagubioną istotę nie dbającą o innych,
która wszędzie szuka winnych.
Odchodzę, do własnego świata marzeń,
gdzie więcej niż normalnie, jest pozytywnych wrażeń.
Pytam, próbując opanować drżenie powiek.
Spoglądam na bezimienne uśmiechy,
lecz nie znajduję w nich żadnej pociechy.
Słucham słów fałszywych, słów które kłamią,
słów, które poczucie prawdy wciąż we mnie łamią.
„Kim jest człowiek?”
Pytam, już nie mogę opanować powiek,
pozwalam aby płynął słony strumień,
bo tyle ludzi, zagłusza głosy sumień.
„Kim są ludzkie istoty,
skoro tak przyziemne ich tęsknoty?
Czemu fałsz zamieszkuje ich dusze,
emocjonalną tworząc suszę?”
Szukam zrozumienia dla bezwzględnego człowieka,
który na innych nie patrzy, na swoje dobro czeka.
Wołam, zagubioną istotę nie dbającą o innych,
która wszędzie szuka winnych.
Odchodzę, do własnego świata marzeń,
gdzie więcej niż normalnie, jest pozytywnych wrażeń.
Czyste zło (maj 2012 )
Stała na dachu, samotna w ciemności,
w ręku trzymała nóż, ostrze z kości.
Krew kapała jej po sukience,
ona stała, w niemej podzięce.
Rany na jej duszy,
niczym kość która się kruszy,
złamane marzenia,
fizycznego bólu pragnienia.
Ktoś ją zawołał,
jej imię przywołał.
Biedny ten głupiec, czyste zło wzywa,
po imieniu ją nazywa.
Rano, gdy słońce dzień powitało,
o pomoc wezwanie ciszę przerwało.
Ona stała nad nim przez chwile,
w lot zerwały się strachu motyle.
Sennym głosem powiedziała te słowa
„po co mnie wołałeś, mogłeś zacząć od nowa”.
Nóż uniosła i cios zadała,
pokłon ciemności ponownie oddała.
w ręku trzymała nóż, ostrze z kości.
Krew kapała jej po sukience,
ona stała, w niemej podzięce.
Rany na jej duszy,
niczym kość która się kruszy,
złamane marzenia,
fizycznego bólu pragnienia.
Ktoś ją zawołał,
jej imię przywołał.
Biedny ten głupiec, czyste zło wzywa,
po imieniu ją nazywa.
Rano, gdy słońce dzień powitało,
o pomoc wezwanie ciszę przerwało.
Ona stała nad nim przez chwile,
w lot zerwały się strachu motyle.
Sennym głosem powiedziała te słowa
„po co mnie wołałeś, mogłeś zacząć od nowa”.
Nóż uniosła i cios zadała,
pokłon ciemności ponownie oddała.
Blog
Blog przeniesiony z adresu opowiesci-dziwne-tresci.uchwycone-chwile.pl
O mnie?
Ciężko coś napisać o sobie... mam 16 lat, niedługo kończę gimnazjum. Wiersze piszę od.... hm... początków podstawówki.
Proszę o nie utożsamianie autora z podmiotem lirycznym. Czy piszę prawdę, niech to nikogo nie interesuje :P
O mnie?
Ciężko coś napisać o sobie... mam 16 lat, niedługo kończę gimnazjum. Wiersze piszę od.... hm... początków podstawówki.
Proszę o nie utożsamianie autora z podmiotem lirycznym. Czy piszę prawdę, niech to nikogo nie interesuje :P
Subskrybuj:
Posty (Atom)